Znad
rzeki wspomnień obraz unosi się
Dom
twój daleki, zgubiony dawno gdzieś...
Bajm
– W pustyni i w puszczy
Jeździłam
za Robertem Malickim jakiś czas, ale w końcu udało mu się mnie
zgubić. Czułam, że dołożył do tego wszelkich starań. Z
początku nie chciałam, by dostrzegł, że go śledzę, ale gdy
wiedziałam, że znalazłam się na straconej pozycji i mężczyzna
rozszyfrował moje intencje, to uznałam, że jeśli mnie zgubi, to
może oznaczać jedynie tylko tyle, że ma coś na sumieniu albo
wiele do ukrycia. Dotarłam do domu, zdjęłam obuwie i odzież
wierzchnią, a potem rozsiadłam się wygodnie na kanapie, w
wynajmowanej kawalerce i podpięłam dysk wymienny do komputera.
Znalazłam tam dużo folderów i plików, wszystko posegregowane,
niczym w kalendarium.
Ktoś
jest pedantyczny – pomyślałam i odpaliłam jedno z nagrań,
takie z dwutysięcznego ósmego roku.
Na
ekranie laptopa ukazał się obraz, na którym roczny chłopiec, z
burzą loków na głowie, zdmuchiwał pierwszą świeczkę. Trzy razy
do tego podchodził i za każdym razem zamiast wypuszczać powietrze,
to on je wciągał. W końcu mała dziewczynka, o jasnych włoskach,
została podniesiona przez Malickiego i wyręczyła młodszego brata.
Wywnioskowałam, że musiała to być Majka, bo teraz miała jakieś
jedenaście lat, a na nagraniu nie więcej niż cztery.
– Szybko
się z nim związała – wywnioskowałam na głos, szacując wiek
dzieciaków. – Miała dwu czy trzyletnią córkę, a już była w
ciąży z tym smarkaczem.
Nie
umiałam ukrywać sama przed sobą, że mały Piotruś nie przypadł
mi do gustu. Dzieciak był ewidentnie rozpuszczony i w stosunku do
matki bezczelny, kierowała nim postawa iście roszczeniowa. Musiałam
się jednak wyzbyć swoich uprzedzeń i obserwować dalej nagranie, w
znacznym skupieniu, by czasami czegoś ważnego nie przeoczyć. Na
nagraniu poznałam Huberta, który miał wtedy długie włosy.
Zobaczyłam także małą Ninę i jeszcze mniejszą Ankę, które się
co jakiś czas poszturchiwały i przepychały. Co chwila je ktoś
rozdzielał i zachęcał do innej zabawy. Przypatrywałam się tej
zgrai ludzi: rozwrzeszczanym i rozbieganym dzieciom, kobietom
podającym do stołu i wycierającym buzie tym smarkom oraz
mężczyznom, pijącym wódkę za zdrowie solenizanta.
– Moje,
moje! – krzyczał co jakiś czas roczny Piotruś, podskakując, jak
nie ojcu na kolanach, to matce albo starszej siostrze czy komuś
innemu, kto akurat zechciał się nim zająć.
– Już
wtedy był taki rozwrzeszczany – syknęłam.
Przełączyłam
nagranie na inne. To było z okresu wakacyjnego. Tym razem moje oczy
zobaczyły zieleń równo przystrzyżonego trawnika, duży dmuchany
basen z wodą, ławki i stoliki skryte w cieniu parasoli, leżaki
oraz grilla. Zwróciłam uwagę na dom i już wiedziałam, że
miejscem nagrania, jest ogród Malickich. Nawet zjeżdżalnia i
drewniany domek, były takie same. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, kto
trzymał kamerę, ale obecnie nakierowywana była na Huberta, z jakąś
młodą dziewczyną, usadowioną na jego kolanach, która co jakiś
czas kąsała go w szyje albo w dolną wargę. Potem ujęcie objęło
Roberta, który wyszedł z domu w samych, krótkich spodenkach, o,
moim zdaniem, nieładnym, pomarańczowym kolorze. Jedną dłoń miał
skrytą za plecami.
– Masz
coś dla mnie!? – krzyknęła Majka, która nagle przybiegła nie
wiadomo skąd i zaczęła kręcić się wokół ojczyma, usiłując
zerknąć za jego plecy.
Robert
skutecznie się przed tym wzbraniał, ale w końcu został pokonany i
tak jakby odpuścił.
– Nie,
to nie dla mnie. – wyznała dziewczynka i na moment spochmurniała,
a następnie pobiegła w kierunku, w którym znajdował się basen.
Robert
podszedł do żony, która nie miała zadowolonej miny. Nachylił
się, muskając ją w policzek i szepnął coś na ucho. Co prawda
nie umiałam czytać z ruchu warg, ale wywnioskowałam, iż było to
coś na wzór tylko się nie gniewaj i już po chwili, butelka
czystej zero siedem, wylądowała na środku drewnianego stołu.
Wszyscy się ucieszyli, a najbardziej Hubert, który wstając, omal
nie zrzucił ze swoich kolan tej kobiety, co go wcześniej kąsała
po szyi. Mężczyzna zaczął polewać, kamerę ktoś odłożył i to
krzywo, przez co musiałam ściągnąć policzek do ramienia, co było
bardzo niewygodne. Zauważyłam, jak Nina podsuwa swoją szklankę, a
Hubert, gdyby nie interwencja Roberta, który chwycił go za dłoń w
ostatnim momencie, to byłby gotowy polać nastolatce.
– No
ej! – oburzyła się dziewczyna, splatając ręce na piersi. –
Mam już siedemnaście lat! – krzyknęła i ostentacyjnie, trochę
nazbyt teatralnie, tupnęła nogą.
– Jak
mama pozwoli – padły słowa bruneta, który wychylił pierwszy
kieliszek i oczywiście, dokonał tego, bez konieczności
przepijania.
– Coś
czuje, że pan Robert Malicki nie stroni od alkoholu – powiedziałam
sama do siebie i na
rozbudzenie sięgnęłam po kubek z gorącą kawą.
Sylwia
pokiwała głową na nie, gdy Nina usilnie starała się przekonać
wszystkich wokoło, że i jej się wódka należy. Przy stole,
nieopodal boku Niny, zaraz pojawiła się Anka, mówiąc z wyraźną
pretensją w głosie, wyczuwalną co najmniej na dwa kilometry:
– Jeśli
ona może, to ja też.
– Ale
ona nie może. – Robert uśmiechnął się do obydwóch nastolatek
i tym razem chwycił za butelkę z soczkiem dla dzieci. – Piotrek!
– krzyknął i potem rzucił butelką w stronę basenu, a dzieciak
złapał ją w locie. – Tylko nie wchodźcie jeszcze do wody, bo
się nie nagrzała! Chory będziesz jak wleziesz do zimnej!
– Nie
będę! – upierał się siedmiolatek, ale zanim zdążył wstawić
choćby stopę do basenu, to ta pani, co wcześniej siedziała
Hubertowi na kolanach, chwyciła go pod paszkami i się z nim
zakręciła.
Zjawili
się jacyś następni goście. Było ich czworo, dwoje dorosłych i
dwoje bardzo podobnych do siebie dzieci – dziewczynki, bliźniaczki,
niedużo młodsze od Piotrka. Mężczyzna rzucił piłką do rugby w
plecy Roberta. Oczywiście, uczynił to niezbyt mocno, raczej
delikatnie.
– A
ty jak zwykle się obijasz – warknął. – Grilla powinieneś
rozpalić i pilnować.
– Dlaczego
ja? – zdziwił się. – Ja dbam tutaj o to, by wszyscy mieli co
pić – pochwalił się wyczynem, który z pewnością nie był
niczym pozytywnym, w oczach jego małżonki.
– Norbert,
on ma rację – wtrącił się Hubert. – Przy grillu to go lepiej
nie ustawiajmy.
– Dlaczego?
– zdziwiła się ta, co wcześniej kręciła Piotrkiem, robiąc
dziecku w ten sposób coś a'la-karuzelę.
– Bo
Robert zanim by przewrócił pierwsze, to już by się ostatnie
spaliło – odpowiedziała jej Sylwia. – On może zrobić
wszystko, byle nie gotować, prawda kochanie? – objęła go,
wtulając się w niego i musnęła w okolice obojczyka.
– Ale
to zależy jakie wszystko – bronił się Robert. – Ty im nie mów,
że ja mogę robić wszystko, bo zaraz mnie do jakieś ciężkiej
harówki, porównywalnej do pracy w kamieniołomach, wyślą.
– Do
jakiej na przykład? – zapytała Majka, klękając na ławce, by
dosięgnąć miski z chipsami.
– A
na przykład... nie wiem.... – Przewrócił oczami i stanął za
żoną. Obejmując ją, na krótki moment, zacisnął jedną dłoń
na jej piersi, a potem położył ją otwartą, na niemal płaskim
brzuchu.
Na
moment zatrzymałam nagranie, bo zza płotu mignęła mi jakaś
postać. Była to niewyraźna sylwetka mężczyzny.
Najprawdopodobniej był to mężczyzna, co wnioskowałam po szerokich
barkach, ale jego włosy były dłuższe, takie sięgające za uszy.
Zrobiłam zdjęcie i obiecałam sobie, że pokombinuje jak poprawić
obraz, by móc rozczytać z tej stop-klatki więcej. Potem ponownie
spojrzałam na Sylwię i na Roberta, na jego dłoń umiejscowioną na
jej brzuchu, na prostą, wąską, zwykłą obrączkę na serdecznym
palcu i doszłam do pewnych wniosków. Pierwszym było, że ta
kobieta zupełnie nie pasowała do Malickiego. Była nieco
okrąglejsza, tu i ówdzie, co znaczyło, że miała na czym siedzieć
i czym oddychać, a tego akurat mogłam jej pozazdrościć. W ogóle
zaczynałam ją podziwiać za ten płaski brzuch, pomimo wydania na
świat trójki, rozwrzeszczanych bachorzysk. Brunetka miała też
lekko opaloną karnację i ładne, duże oczy ,o ciemnych, brunatnych
tęczówkach. A Robert? Zwykły facet. Nie gruby, nie umięśniony,
raczej chudy, choć, gdy coś podnosił, to widać było twardość
jego ramion, co było wręcz wyczuwalne, nawet przez ekran laptopa.
Włosy miał takie nijakie, jakby nie ułożone w żaden sposób i
trochę się kręciły przy końcach. Miał też już lekkie zakola i
był znacznie bledszy od swojej partnerki. Jedno, co mi w nim
przypadło do gustu, to męski, delikatny zarościk, w odpowiednich
miejscach. Zastanawiałam się więc, co kobieta, która została
jego żoną, mogła w nim widzieć. Przeszłam na inne myślenie i
starałam się sobie odpowiedzieć na pytanie, co inne kobiety widzą
w Malickim, o ile w ogóle coś widzą. Nagle mnie olśniło!
Portfel! Inne kobiety widziały w nim zaradnego, ustawionego,
pracowitego faceta, który dorobił się w życiu więcej, niż
kawalerki na własność.
Włączyłam
nagranie ponownie, nieco cofnęłam i po raz kolejny usłyszałam
pytanie Majki, o to, czymże może być dla jej ojczyma ta ciężka
harówka, porównywalna do tłuczenia głazów w kamieniołomach.
– Dziećmi
mi się każą zajmować – warknął do niej zabawnie, czym
sprawił, że nawet na moje usta wkradł się delikatny uśmiech.
– Wcale
nieśmieszne – oburzyła się ta mała, a Robert usiadł na ławce
i wziął żonę na jedno kolano.
Wyglądali
na szczęśliwych, wszyscy, cała ta rodzinna zgraja i to nawet ja
byłam zmuszona przyznać. Przyglądałam się więc szóstce
dorosłych, dwóm małolatom i czwórce jeszcze małych dzieci,
którzy spędzali przedpołudnie w ogrodzie, przy basenie, grillu i
piciu wódki.
Nina
wykorzystała moment nieuwagi i chwyciła za butelkę, ale zanim
zdążyła ją gdzieś porwać albo chociażby odkręcić nakrętkę,
to Robert zacisnął swoją dłoń na szyjce tej samej butelki.
– No...
tylko jeden – nalegała postękując. – Ance też naleje –
powiedziała niby do ojczyma, ale spojrzała na przyrodnią siostrę,
jakby szukała w niej poparcia.
– Skoro
tak, to ja uważam... – zaczęła ciemnowłosa Ania swój wywód,
któremu nie dane było ujrzeć światła dziennego i dotrzeć do
uszu obecnych, bo jej ojciec się wyraźnie zirytował.
– Ale
ja mam głęboko w poważaniu, co jedna i druga uważa – uniósł
się. – Zostaw tą butelkę. – Sam zabrał dłoń ze szkła i jak
gdyby nigdy nic, chwycił po szklankę z colą.
– A
jeśli nie, to...
– Nina,
przestań – tym razem odezwała się Sylwia.
– Ale
od kieliszka jeszcze nikt się nie zatoczył – poparła Ania, a
Hubert usiłował zmienić temat na jeden z kategorii pospolitych,
czyli ciekawe czy dziś będzie padać, bo tak duszno jest?.
– Możecie
obie przestać i wstydu nie robić? – zapytała Malicka, jak na
nią, to chyba nad wyraz ostro, bo wszyscy byli tym nieco zdziwieni.
Ja jednak uważałam, że najwyraźniej, także ją, wiercenie dziury
w brzuchu, przez te dwie małolaty, zaczynało męczyć i irytować.
Zanim
padła odpowiedź, to Robert się wtrącił:
– A
tak w temacie wstydu, to albo obie kończycie dyskusję, albo ja
jedną i drugą wezmę na stronę, i naprawdę wstydu wam narobię.
Anka
odpuściła, powiedziała, że nie to nie. Chwyciła za
badmintona i nakłoniła dziewczynę wujka do zabawy. Nina natomiast
się oburzyła i uznała nie będę się do ciebie odzywać, bo
traktujesz mnie jak dziecko, a ja nie mam już ośmiu lat.
– Jasne
– szepnął, wychylił jeszcze jeden kieliszek, a potem poprosił
żonę, by zeszła z jego kolan.
Musiałam
przyznać, że w porównaniu do wcześniejszego zachowania Huberta,
który podczas wstawania o mało nie zrzucił swojej partnerki, to
Robert zachowywał się jak należy, prosząc Sylwie o zejście.
Ojczym
podszedł do Niny, chwycił ją w pół od tyłu i podniósł z
ławki.
Dziewczyna
piszczała i kopała nogami, gdy ją wyniósł do stołu.
– Zapewnię
ci ochłonięcie – powiedział rozbawiony, idąc w kierunku basenu.
– Robert,
nie, bo woda jest zimna! – krzyczała nastolatka.
Mężczyzna
się poślizgnął w chwili, gdy byli już przy samym basenie. Sam
wpadł do tej, zapewne lodowatej, wody, co dało się wywnioskować z
wyrazu jego twarzy, a Ninę wypuścił z rąk w ostatnim momencie.
Dziewczyna, co prawda, upadła tyłkiem na trawę, ale i tak miała
przy tym niezły ubaw.
– Bozia
cię pokarała, bo nie chciałeś się wódką podzielić –
powiedziała do ojczyma, czym wszystkich wprawiła w rozbawienie.
Nie
zauważyła tylko tego, że Majka podaje Hubertowi wąż ogrodowy.
Mężczyzna odstawił papierosa do popielniczki i ruszył na
paluszkach w kierunku blondyny, i nakierował na nią trzymany w
dłoniach przedmiot. Dał znać Majce, by odkręciła wodę, a wtedy
jej strumień uderzył dziewczynę prosto w gołe plecy, bo nie miała
na sobie niczego więcej, niż stanik od bikini i krótkie, dżinsowe
spodenki. Nina podskoczyła i z zimna zazgrzytała zębami.
– Oszalałeś!?
– wrzasnęła, nie hamując swojego gniewu.
Hubert
w odpowiedzi tylko się zaśmiał. Podszedł do basenu, by podać
bratu dłoń, ale ledwie to uczynił, a Nina i te dwie identyczne
smarkule, pchnęły mężczyznę z taką siłą, że wylądował obok
Roberta w tej zimnej wodzie. Ten jednak nie zamierzał pozostawać w
basenie ni chwili dłużej. Wstał i otrząsnął się niczym pies po
kąpieli, a potem chwycił Piotrka i jedną z bliźniaczek pod pachę,
i wrzucił do wody. Dziewczynka miała na sobie bardzo ładną, białą
sukienkę w żółte kwiaty, którą potem bez cienia wstydu i
skrępowania postanowiła z siebie zdjąć, gdyż była mokra i
pozostać w samych majtkach. Robert zabrał jej ubranie, gdy już ta
dzieciarnia, która się na niego rzuciła pozwoliła mu wyjść z
basenu i powiesił je na suszarce, znajdującej się nieopodal.
Stanął za żoną i chciał ją objąć, ale ta niespodziewanie go
odtrąciła.
– Jesteś
cały zimny – warknęła niezadowolona.
– Ale
otrzymałeś komplement od swojej kobiety – zakpił Hubert, a
Norbert spojrzał na niego wzrokiem, który gdyby mógł zabijać, to
chłopak zapewne już kilka lat wcześniej padłby trupem.
Norbert
w ogóle był dziwny, prawie wcale się nie odzywał. Jego żon,a to
jeszcze rozmawiała, bo albo wymieniała z Sylwią i dziewczyną
Huberta poglądy na tematy kosmetyków i ubrań, albo zagadywała
dzieciaki.
– Cholerny
– stwierdził średni Malicki odnośnie komplementu małżonki. –
Tak mi się spodobał, że chyba sobie na klacie wytatuuje. –
Puścił oczko do kobiety, która wyraźnie się zawstydziła. Usiadł
tak jak poprzednio, a żona Norberta położyła suchy ręcznik na
jego barkach.
– Abyś
się wytarł – oznajmiła, a Majka zauważyła, że kamera ciągle
nagrywa.
– Zatytułujemy
rodzina wariatów – stwierdziła Nina i podniosła
kamerę tak, by obraz znajdował się w pionie. Po przybliżała, po
oddalała, a potem wręczyła ją Hubertowi, a sama poszła do domu
się przebrać.
Hubert
nagrywał dzieciarnie, która strzelała się wodą z zabawkowych
pistoletów i obżerała słodyczami albo samą chemią, w postaci
chipsów. Norbert zabrał się do robienia grilla, a Robert skądś
wytrzasnął drugą butelkę wódki, bo pierwsza była już prawie
całkiem opróżniona. Kamera uchwyciła także Ninę w ładnej,
letniej sukience oraz Patryka, który siedział na murku po drugiej
stronie i wyczekiwał na swoją księżniczkę. Kiedy do niego
dotarła, to stanęła na palcach, a on się pochylił, by mogli
sięgnąć do siebie ustami. Panowie go zawołali, jak to Hubert
określił na malucha na jedną nogę, a potem był maluch
na drugą nogę. Wywnioskowałam, że dziewczyna szła z
Patrykiem potańczyć, bo rozpoczynały się imprezy wakacyjne, a
tych dwoje nawet coś wspominało o darmowych wejściówkach, bo
kolega nastolatków stał na ochronie.
Po
obejrzeniu tych dwóch materiałów uznałam, że nie jest tak źle,
jak myślałam na początku i przeszłam do kolejnego nagrania. Co
prawda, nadal za samym Robertem nie przepadałam, ale już nie byłam
taka pewna, iż to on przyczynił się do zaginięcia pasierbicy. Nie
wydawało mi się, by mógł ją molestować, gwałcić czy w jakiś
inny sposób wykorzystywać. Teraz widziałam w nim normalnego,
przeciętnego faceta, który jak większość, lubił wypić,
pożartować i czasami coś nieuprzejmie warknąć. Oglądając
wesele Huberta z tą dziewczyną, co na wcześniejszym nagraniu,
kąsała go w szyje i dolną wargę spostrzegłam też, że Robert
Malicki lubił się bawić, tańczyć, wygłupiać. Doszłam do
wniosku, że gdyby zachowywał się podobnie w chwili naszego
poznania, to zapewne nawet obdarzyłabym go sympatią. Ale pierwszego
wrażenia nie dało się tak łatwo zatrzeć i wymazać. Nadal go nie
lubiłam i nadal odczuwałam do niego dziwną niechęć, choć na
tych filmikach, które przyszło mi oglądać, dało się zauważyć,
że żona była z nim naprawdę szczęśliwa.
Pomijając
kilka nagrać, dotarłam w końcu do tego zatytułowanego Nina
kończy siedemnaście lat. Zanim jednak je włączyłam, to
poszłam do niewielkiej kuchenki, by wstawić wodę w czajniku
elektrycznym i uraczyć swój organizm, czwartą tego dnia, mocną
kawą.
Sprawa,
którą prowadziłam wydawała mi się z początku łatwa. W końcu w
Polsce ucieka z domu około dwudziestu tysięcy dzieci rocznie.
Wydawało mi się, że Nina jest właśnie takim dzieckiem. Osobą
niemal dorosłą, która postanowiła się zabawić, ale dziwne
zachowanie Roberta, ta bójka, w której uczestniczył także Patryk
i brat ojczyma Niny oraz tajemniczy sąsiad, imieniem Ivan, nie
dawali mi spokoju. Czułam, że coś musi być na rzeczy. Moja
kobieca intuicja się odzywała.
Właśnie
oglądałam nagranie z urodzin Niny, gdy wszyscy przenieśli się do
garażu, a tam stał żółty cross, obwiązany po całej długości
niebieską kokardą. Blondynka w pokarbowanych włosach aż
zapiszczała i podskoczyła do góry. Dosłownie myślałam, że za
moment uklęknie albo posika się ze szczęścia.
– Zanim
podziękujesz, to ten prezent ma pewien haczyk – zaczął Robert.
Nina
i wszyscy obecni na niego spojrzeli w sposób pytający, a Sylwia się
zaśmiała, więc chyba już wiedziała, co jej mężowi chodzi po
głowie.
– Pamiętasz,
jak ci powiedziałem, że jeśli będziesz miała nadal tak kiepskie
oceny z historii i tyle nieobecności na WF-ie, to wymyślę stosowną
karę?
– A
co to ma wspólnego z tym? – Wskazała na pojazd. – Tylko nie
mów, że nie pozwolisz mi na nim jeździć. Mamy maj, nie zdążę
już poprawić ocen i...
– Nie,
nie, nie. – Zaśmiał się. – On nie ma paliwa.
Ninie
uśmiech zszedł z twarzy.
– Żartujesz
sobie? – dopytywała całkiem poważnie.
– Nie.
Popchasz sobie go na stację. Zadbasz o kondycje.
– Przecież
to pod górę – zauważyła. – I kilka kilometrów – dodała,
spoglądając na wszystkich po kolei. – Poza tym, ja dbam o
kondycję, tylko nie lubię biegać bez sensu i grać w siatkówkę,
a my nic więcej nie robimy na WyFy – wytłumaczyła
wszystkim obecnym.
– Jasne,
jasne – dorzucił swoje trzy grosze jakiś młody chłopak z tłumu,
prawdopodobnie jeden z kolegów dziewczyny albo jakiś kuzyn.
– Spadaj
– syknęła Nina, a potem podeszła bliżej matki i ojczyma. – On
ma paliwo, prawda? Tylko się wygłupiałeś?
– Bak
jest naprawdę pusty – odpowiedziała jej Sylwia.
– Nie
wierzę wam.
– Robert
specjalnie pół dnia jak cię w domu nie było, to to paliwo zlewał,
a potem dymił, by całe zeszło.
– I
tak wam nie wierzę!
– To
sprawdź sama – zaproponował brunet. – Mama da ci kluczyki.
Nina
przejęła kluczę z brelokiem świętego Krzysztofa, co było
wyraźnie widoczne na nagraniu, bo ktoś zrobił zbliżenie, a potem
podeszła do swojego cacka. Zabawnie to wyglądało, gdy usilnie
starała się wprawić ten pojazd w ruch, a on za każdym razem gasł,
nim na dobre dodała gazu.
– No
nie! – krzyknęła i tupnęła nogą. – Patryk mi odleje paliwa.
Patryk odlej! – rozkazała swojemu chłopakowi, ale ten jedyne co
zrobił, to pokręcił głową. – Przecież Robert cię za to nie
zwolni – zapewniła. – Powiedz, że go za to nie zwolnisz i niech
da mi paliwo dla mnie! – coraz mocniej się irytowało, ku uciesze
całego tumu.
Patryk
nadal nie chciał się podzielić napędem swoich dwóch kółek z
dziewczyną. Robert trwał przy swoim, że gdy złamie umowę, to go
zwolni, a reszta się śmiała w głos. Norbert nawet poklepał
Roberta po plecach, głosząc, że tym razem, to mu się dowcip
naprawdę udał, Anka natomiast krzyczała dobrze ci tak, aż
tu w końcu pojawił się sąsiad przy furtce i to z bakiem w dłoni.
– Ja
u twojego ojca nie pracuje. Mnie nie zwolni. – Puścił oczko do
dziewczyny i uśmiechnął się łobuzersko.
– Dziękować,
dziękować, dziękować. Mój bohater. – Podbiegła do niego i
zabrała kanister. – Pusty – zauważyła zaskoczona.
– No
oczywiście, że tak. Pożyczam ci go, po to, abyś nie musiała
pchać tyle kilogramów na stacje. Teraz wystarczy tylko posandałować
z kanistrem. – Wszyscy się zaśmiali, a on zapytał – chyba nie
sądziłaś, że dam ci pełny?
Robert
uznał, że już lubi tego chłopaka i zaprosił go do towarzystwa.
Młody, ale jednocześnie już bardzo dorosły mężczyzna wymigał
się, mówiąc, że się spieszy. Jednak zanim na dobre zniknął,
napełnił kanister, odlewając nieco ze swojego samochodu i podał
go dziewczynie. Ich dłonie się styknęły, spojrzenia spotkały, a
jego usta dotknęły jej policzka, gdy na szybko składał jej
improwizowane, ale pomimo wszystko, niestandardowe życzenia:
– Obyś
wszystko co powinnaś zrobić wczoraj, robiła pojutrze, by mieć dwa
dni wolnego, a te wykorzystała na zabawę, zabawę i jeszcze raz
zabawę w gronie przyjaciół, bo młodość ma się tylko jedną, a
życie jest ulotne.
Tutaj
zatrzymałam nagranie i zrobiłam ujęcie twarzy Ivana. Przepuściłam
je przez drukarkę i zastanawiałam się czy życzenia, które
składał Ninie, można uznać za groźbę. Wydawało mi się, że
nie, ale pomimo tego i tak postanowiłam go odszukać. Mógł być
ważnym elementem w sprawie – tym brakującym puzzlem całej
układanki. Poza tym, jego nie było, Niny nie było, na nagraniu w
ich oczach był pewien magnetyzm – może uciekli razem?
Musiałam
też przyznać, że im dłużej przeglądałam nagrania, tym mniej
podejrzewałam Roberta. Co prawda, nadal nie pałałam do tego faceta
sympatią, ale już nie był dla mnie takim do końca złym ojcem,
ojczymem i mężem. W końcu wygłupiał się z tymi dziećmi,
dochodziły do niego, bawiły z nim, nie bały się go, a to już
duży plus. Gdyby był tak okropny, jak sądziłam na początku, to
chyba relacje gówniarzy z nim, byłyby zupełnie inne. Na tym
nagraniu z siedemnastki Niny, nawet rozczuliły mnie słowa, gdy
podziękowała rodzicom za motocykl i do Roberta powiedziała tato.
Potem, kiedy Nina wlewała paliwo do baku, a Patryk ruszył jej z
pomocą, dało się słyszeć głos Sylwii:
– I
w końcu się doczekałeś.
– No,
po ponad dziesięciu latach – odpowiedział.
Im
w większej liczbie imprez rodzinnych uczestniczyłam, jako taki
niemy i bezstronny obserwator, tym bardziej obdarzałam ich sympatią.
Co prawda, nie byli idealni, dało się dostrzec kilka
nieprawidłowości i zachowań, które budziły niepokój. Choćby
moment, gdy mały Piotruś odpalał petardy czy ten, gdy Robert o
mało nie spadł z krzesła, po wypiciu za dużej ilości alkoholu.
Wydawali się być typowi, normalni i zwykli. Skąd więc ta moja
czerwona żarówka w głowie, która nieustannie nie dawała mi
spokoju? Sama jeszcze wtedy nie wiedziałam, ale od najmłodszych
lat, miałam coś, co ludzie zowią intuicją.
Jestem strasznie ciekawa co się stało z Niną i czy w ogóle jeszcze zyje. Coś czuję że to bardzo skomplikowana historia będzie i za chwilę każdy po kolei wyda się podejrzany XD
OdpowiedzUsuńMojej sympatii Robert nie wzbudza, ale po tych filmikach widać, że z dziećmi ma dobry kontakt, a przynajmniej takie stwarza wrażenie.
Ta akcje z samochodem trochę wredna bym powiedziała. To jednak prezent i połączyć go z jakaś karą trochę dziwny pomysł. Na szczęście znalazł się bohater.
Nir wiem, czy obejrzenie nagrań w czymś pomogło policjantce (moze procz tego, ze Ivan wyraźnie interesował się Niną), ale podoba mi się, ze tak dokładnie je opisałaś, bo dowiedzieliśmy się co nieco o tej rodzinie. Choc istnieje takze szansa, ze głowa rodziny mogła zachowywa się inaczej w domowym zaciszu... Ale ogólnie faktycznie pozytywne wrażenie. Bardzo mnie ciekawi, co się stało z Nina, pisz szybko dalszy ciąg ;). Zapraszam na zapiski-Condawiramurs i pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że Klaudusia zrobiła sobie maraton filmowy. Mam wrażenie, że ona teraz po obejrzeniu nagrań z imprez u Malickich, ma jeszcze większy mętlik w głowie. Przestała podejrzewać Roberta, przynajmniej nie podejrzewa go już w tak dużym stopniu jak do tej pory. Wyłonił się obraz zwyczajnej, przeciętnej rodziny, gdzie czasem się kłócą, ale zazwyczaj dobrze razem bawią.
OdpowiedzUsuńTa cała akcja z alkoholem, jak Nina na wszystkie sposoby próbowała przekonać rodziców, że przecież jest już taka dorosła, Anka która robiła też wszystko, żeby o niej przypadkiem nie zapomnieć, to jak Robert wpadł do wody, jak Hubert oblał Ninę, to wszystko jak dla mnie świadczy, że oni byli szczęśliwi. Wydaje mi się, że gdyby coś złego działo sie w ich domu, gdyby Robert w jakiś sposób zagrażał Ninie, to jakoś byłoby to widać, bo nie da sie wszystkiego ukryć.
Numer z prezentem urodzinowym trochę wredny, ale jednak oryginalny, nie ma to jak dostać wymarzony skuter, bez paliwa, haha. Uśmiałam się z Niny jak dopytywała matkę i chciała zapewnienia, że to tylko taki żart ze strony rodziców.
Coś mi się zdaje, że Iwan mógł mieć coś wspólnego ze zniknięciem Niny.A może to tylko takie złudzenie, po tym jak Klaudusia zauważyła jakiś błysk w spojrzeniu Niny i Iwana przy składaniu życzeń.
Z tych wszystkich nagrań wynika jednak, że Maliccy to taka... zwyczajna polska rodzina. W każdej rodzinie są kłótnie, są jakieś czarne owce, jakieś nieporozumienia i problemy. Nie ma rodzin idealnych. Jedyne co można wyciągnąć z tych wszystkich nagrań, to to, że Ivana chyba ciągnie do Niny, a skoro i on i ona zniknęli, to może ten Rusek ma coś wspólnego ze zniknięciem Niny? Nie wiem, na razie myślę, że Ivan jest w to wszystko zamieszany.
OdpowiedzUsuńCiekawe co z tego wyniknie, naprawdę nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że Ninie nic złego się nie przytrafiło.
Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam :)
Z nagrań faktycznie nie wynika, by Robert mógł zagrażać Ninie,ale może po prostu dobrze się ukrywał... Sama już nie wiem. I tak go nie lubię i tak, nawet jak jest niewinny, haha xd W sumie ta policjantka też zbyt sympatyczna nie jest. Co ona ma do Piotrusia?? Grrrr!! Przecież to takie urocze dziecko.
OdpowiedzUsuńW sumie to cieszę się chyba, że moi rodzice ani nie mają albumu pełnego moich i siostry zdjęć ani żadnych filmów. Czasem rodzice z tym przesadzają i robi dzieciom nagie zdjęcia, a co gorsz współcześni rodzice chwalą się tym na portalach społecznościowych albo blogach. Nie wiem czemu, ale właśnie te filmy i ogólny wygląd bloga(może przez zdjęcia takie jasne) skojarzył mi się z jednym horrorem :D. Cóż pech chciał, że jednak tajemniczy gość, który moim zdaniem był Ivanem(nie wiem, czemu ja zawsze przestawiam te imię) został uchwycony. Faktycznie, jakoś wcześniej nie pomyślałam, że mogła tak po prostu uciec. Ale czy tak bardzo by tego chciała? Właśnie miałam już pisać, że przecież może wziąć ze sobą bak, zamiast ciągnąć motor. W sumie to dobrze, że nie dali jej napełnionego i nawet w chwili nadziei okazało się, że wycieczka jej nie ominie. Klaudia nie pałą sympatią do Roberta, a ja do niej. Do Roberta też jakoś specjalnie nie, ale ona jakoś bardziej mi działa na nerwy. Chyba zachowuję się, jakby wszystko wiedziała i chyba to jest to, co mnie w niej denerwuje. Rodzice jak mają dzieci to powinni uważać na to ile piją, zwłaszcza przy nich. Robert powinien to sobie wziąć do serca. Zabawy z wodą to jest to ;p.
OdpowiedzUsuńA ja choć z Klaudią się całkiem nie zgadzam, to lubię ją jako bohaterkę. Od razu dodam, że gdybym miała takiego człowieka żywcem w realu, to bym go nie znosiła. Klaudia jest... nowoczesna i to po niej bardzo widać. Dla niej rodzina i dzieci nie mają wielkiej wartości, dlatego nie umie zrozumieć, że Sylwia jest szczęśliwa z Robertem i gromadką dzieci, pomimo, że nie zawsze jest łatwo, bo nie ukrywajmy - w małżeństwie i z dziećmi nigdy nie jest bajecznie, ale czy w pojedynkę jest lepiej. To zależy chyba od danej osoby. Jedni są nastawieni na karierę i wysoką wypłatę, inni po prostu lubią swoją pracę i to właśnie pracą żyją, a jeszcze inni cenią rodzinne wartości i czas z rodziną spędzony. Gdyby wszyscy byli tacy sami, to by było nudno.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że Nina sypiała z Ivanem i z nim zaszła w ciążę. Być może uciekli razem, zmyli się na jakiś czas, by móc dokonać aborcji, albo dziewczyna się ukryła do porodu i zamierza gdzieś to niemowlę porzucić, albo oddać, by nie popełniać błędów matki, a Ivan się dowiedział, że jest w ciąży i wyruszył na jej poszukiwania - taki mi się romantyzm załączył dzisiejszej nocy.
Co do Roberta - ja gościa lubię. Może i ma takie surowe zagrywki i "szybkie łapki", ale wydaje mi się, że jemu naprawdę na żonie i dzieciakach zależy. Może i nie jest ojcem na medal i wielu jest lepszych od niego, ale jeszcze więcej jest od niego gorszych. Facet jak dla mnie jak facet, taki typowy, zwykły, zarabiający na dom, co czasami zagra na konsoli, innym razem ryknie tak, że się ściany zatrzęsą. Ma do tego prawo. Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach, jak się lekko krzyknie na dziecko, to od razu ludzie myślą, że to jakaś patologia. Nie bądźmy takimi idealistami. Ja sama wolę czasami na dziecko ryknąć, ale wiedzieć, że wyrośnie na zaradnego człowieka, samodzielnego, bo ja i mój mąż nie jesteśmy wieczni i dziecko musi sobie poradzić, nawet gdy nas zabraknie, nawet gdy wyląduje w domu dziecka czy w rodzinie zastępczej i zostanie rzucone między cwaniaków, gdzie nikt na dobranoc nie przeczyta bajki, a niezrobienie sobie samemu kanapki równa się niezjedzenie jej. Życie jest brutalne, dzieciom przyjdzie kiedyś wyjść z klosza, więc po co w ogóle ten klosz tworzyć? Oczywiście inaczej się wymaga od 7 latka, a inaczej od 17 latki i ja mam wrażenie, że Maliccy też mniej wymagają od Piotrusia niż od Niny, ale ja osobiście nie widzę problemu w tym, że taki dzieciak ma zdjąć buty, odwiesić kurtkę i wytrzeć po sobie podłogę. Co w tym złego? Po co wychowywać lenia? Jest takie przysłowie nawet, że czym skorupka za młodu nasiąknie... i dalej nie pamiętam, ale tyczyła się tego, że uczy się od najmłodszych lat, by potem być już w drążonym w pewne rzeczy i czynić większość takich czynności jak odkładanie po sobie talerza, zmywanie, dzielenie prania na bieżąco, po prostu mechanicznie, bo to się wyniosło z domu.
Pozdrawiam:
takamilosc.blogspot.com
"Wywnioskowałam, że musiała to być Majka, bo teraz miała jakieś jedenaście lat, a na nagraniu nie więcej niż cztery.
OdpowiedzUsuń– Szybko się z nim związała – wywnioskowałam na głos, szacując wiek dzieciaków." - powtórzenie "wywnioskowałam"
"Z ogóle zaczynałam ją podziwiać za ten płaski brzuch" - literówka ;)
"co było ręcz wyczuwalne nawet przez ekran laptopa" - znów literówka
"odkręciła wodę, a wtedy jej strupień" - a nie "strumień"...? o.o
"Pomijając kilka nagrać" - literówka
"coraz mocniej się irytowało ku uciesze całego tumu" - literówka
"Gdy był tak okropny jak sądziłam na początku" - nie chodziło Ci czasem "gdyby był tak"?
"Czułam, że coś musi być na rzeczy. Moja kobieca intuicja się odzywała." - nie sądzę, aby to była kobieca intuicja, a jedynie tok myślenia policjanta... xD
"Ich dłonie się styknęły, spojrzenia spotkały, a jego usta dotknęły jej policzka, gdy na szybko składał jej improwizowane, ale pomimo wszystko niestandardowe życzenia" - skojarzyło mi się to ze Zmierzchem i cudną miłością Edzia i Belli...
Nie wiem, co pisałam pod poprzednimi rozdziałami, czy lubiłam tą policjantkę czy nie. Teraz stwierdzam, że jej nie lubię. Irytująca kobieta, że mam ochotę dać jej w twarz. I ona nazywa się policjantką? Brak jej profesjonalizmu. Mam wrażenie, że bardzo prywatnie podchodzi do sprawy choć nie jest w żaden sposób spokrewniona z Malickimi. I ta jej nienawiść do dzieci. WTF??!! Kobieto, serio? Okay, rozumiem, że nie każdy lubi dzieci. Sama nie lubię rozwydrzonych bachorów, ale jakoś na nagraniach nie widziałam nic takiego złego, by te dzieciaki zachowywały się nad wyraz wkurzająco. Dobra, poza Niną i Anką, które chciały wódki. Kobieto, weź się puknij w główkę, bo ja to zrobię, a wtedy będzie bolało -.- Jak dalej będzie się tak zachowywała, to chyba ją rozszarpię... >.< Czy jest coś, co ją w ogóle nie irytuje? ndfoighnrdfgndrg tak wyrażam swoją złość. Bosz, co za kobiecina. Weź mi idź sprzed nosa.
Osobiście irytują mnie dzieciaki, które bardzo chcą ukazać swoją dorosłość i jakby jedyną drogą do pokazania tego jest picie alkoholu. Normalnie wtedy mnie krew zalewa. Nie wiem, co w tym takiego dorosłego? A weź się nachlaj i rzygaj do końca swoich dni gówniaro. Albo ci przywalę butelką wódki. Wtedy sobie wypijesz hue hue hue brutalna ja. Lol
Ogólnie to się jeszcze gubiłam i przez chwilę zastanawiałam czy Robert to nie Norbert. Kto daje dzieciom takie podobne imiona? T.T Gubiłam się w bohaterach i dalej nie do końca wiem, kto tam był.
Wydaje mi się, że faceci na takich imprezkach lubią piwo, ale to może się mylę. Nie jestem w końcu facetem i w każdej rodzinie jest inaczej.
A czy to jest typowa polska rodzina? Rodzina jak rodzina. Trochę dziwna, ale żadna nie jest normalna. Dziwnie było poznać Malickiego z takiej strony, jak było na nagraniach. W ogóle czy to był ten sam człowiek?? o.o Malicki żartuje, on się śmieje... to na pewno on? Nie miał brata bliźniaka? Tak, wiem. Moje dumania w nocy są super. To przez ból głowy.
W zasadzie nic na tych nagraniach takiego ciekawego dla sprawy moim zdaniem nie było. A poukładane foldery nie uważam za oznakę pedantyczności droga Klaudio. -.- Ugh...
UsuńWyżej napisali, że Nina mogła uciec z Ivanem. Moja wersja jest taka, że Nina mogła zajść w ciąże. Powiedziała o tym Ivanowi. Ten się wkurzył i porwał ją, aby siłą usunęła dziecko. Mam wrażenie, że Ivan nie należy do romantyków pokroju Edwardzia i zaopiekuje się Niną oraz jej bachorkiem. Raczej będzie kazał jej zrobić aborcję. No ale cóż... za mało mam poszlak, by więcej główkować i domyślać się, co się stało z tą gówniarą Niną.
No i kobieto, co ty masz do Piotrka? Masz coś do niego, to masz coś do mnie (na razie). Toż to prawie normalne dziecko, o co ci w ogóle chodzi? Są gorsze bachory, a ty się uczepiłaś go, jak rzep psiego ogona... -.-
Wybacz za moje "rozterki", ale no czasem tak mam i nie mogłam wytrzymać przez tą policjantkę. Musiałam napisać, co o niej myślę. Wredna baba. Niedaleko jej do Magdy Gessler... -.-
Aż musiała dzielić komentarz, bo mi w jednym się nie zmieścił...
Weny i pozdrawiam! :)
No i dotarłam do miejsca, gdzie nie ma nic dalej! Czekam, czekam !
OdpowiedzUsuńMaliccy na tych nagraniach wydają się być taką zwyczajną, szczęśliwą rodziną. Trochę się zdziwiłam, że Robert zabronił Ninie wódy, może mi się coś pomieszało, ale przecież chyba kiedyś jej kilka piw kupował na imprezę z koleżankami, więc nie rozumiem co by się takiego stało jakby dał jej wypić ten jeden kieliszek.
OdpowiedzUsuńCo do Piotrusia to zgadzam się z tą policjantką, rozpieszczony bachor z niego.
Prezent Roberta...w sumie nie wiem jak to nazywać, bo to prezent i kara jednocześnie tak jakby. Ciekawe połączenie muszę przyznać, całe szczęście, że znalazł się bohater z kanistrem. :)