Chcemy
dowodów, że nikt nikogo z nas nie skreślił,
na
to, że życie tutaj będzie odbiciem po śmierci,
że
nasze dzieci tu urodzą się bez skazy,
by
nie bać się tej chwili, w której rodzisz się dwa razy.
Jopel
& Komar – Chcemy dowodów
Patrzyłam
na człowieka, który moim zdaniem bredził. Zastanawiałam się czy
jest po prostu mitomanem, czy może jest aż tak mocno upalony, że
nie zdaje sobie sprawy z tego jakie bajki opowiada. Nina miała
siedemnaście lat, a ja znałam polskie prawo i wiedziałam, że
siedemnastolatka nie może, ot tak, wyjść sobie za mąż, bez zgody
sądu, rodziców...
Kurwa,
przecież ktoś, by wiedział! – krzyczało we mnie.
Iwan,
a właściwie Dariusz Iwanicki, jeśliby zawierzać jego policyjnej
legitymacji, najwyraźniej był człowiekiem nie tylko kłamiącym,
ale także czytającym w myślach, bo bez zabierania głosu,
odpowiedział na moje niewypowiedziane pytanie. Jak to uczynił?
Pewnością w oczach, tak mocną, że aż namacalną bez konieczności
dotykania, oraz dłonią, którą wskazał w bok. Sądziłam, że tam
będzie stała Nina i nagle cała zagadka zostanie rozwikłana, ale
nie, a przynajmniej nie dokładnie tak było. Nina Malicka faktycznie
znajdowała się w pomieszczeniu, tyle tylko, że na wskazanej
fotografii... ślubnej fotografii.
Podeszłam
bliżej komody i wzięłam w dłonie drewnianą ramkę ze złotymi
zdobieniami. Darek musiał włączyć światło, bo nagle
rozświetliła się żarówka starego żyrandola, zawieszonego niemal
centralnie nad moją głową. Dziewczyna w białej, skromnej sukience
była uśmiechnięta, a mężczyzna obok niej, przywdział czarny
garnitur i także się radował, obejmując ją w pasie i całując
po szyi.
– To
była jakaś ustawiona sesja? – zgadywałam, bo ciągle nie
wierzyłam w to, by tych dwoje mogło być małżeństwem.
Iwan
nie odpowiadał, więc odwróciłam się w jego stronę. Siedział w
tym samym miejscu co poprzednio i kręcił głową, a potem uniósł
prawą dłoń i pomachał do mnie obrączką, wciśniętą na swój
serdeczny palec.
– Nie
wierzę.
– Chcesz
więcej dowodów? – zapytał i niedbale, dwukrotnie wzruszył
jednym ramieniem, tym prawym. To chyba był u niego taki tik nerwowy,
spowodowany nałogowym paleniem marihuany.
– A
masz?
Zamilkł,
zrobił krzywą minę, marszcząc przy tym nos. Jego policzki, w
dużej mierze okalane, równo przystrzyżonym zarostem zadrgały,
jakby mężczyzna się czymś denerwował. W końcu wstał i podszedł
wolnym krokiem do laptopa. Otworzył go i zaczął odpalać. Wpisał
hasło.
– Znasz?
– wypaliłam nieco bez zastanowienia.
Posłał
w moim kierunku pełne politowania spojrzenie, westchnął i
oznajmił:
– Jestem
jej mężem – przypomniał, czym sprawił, że się zaśmiałam
kpiąco, bo ja ciągle nie dowierzałam w taką okoliczność. – Tu
są nagrania – dodał.
– Jakie?
– dopytywałam, podchodząc bliżej. Stanęłam przy jego prawym
boku, gdy się pochylał nad klawiaturą.
– Jakie
chcesz? – Najechał myszką na pierwsze, ale nie kliknął. –
Ślub, a tu pierwsze takie dłuższe spotkanie – najechał kursorem
na inne, a potem na kolejne. – Taniec, seks, kłótnia, szarpanina,
znowu seks i godziny rozmów o niczym, i o czymś. Nagrywaliśmy
wszystko, tyle ile się dało i ciągle będziemy tak robić. –
Spojrzał na mnie szklącymi się oczami.
– Po
co? – dopytywałam, ale już jego pleców, bo odstąpił na środek
pokoju, dając mi tym samym dostęp do laptopa Niny Malickiej...
Iwanickiej?
– Nie
zostało mi dużo czasu – wyznał, posiłkując się z zapalniczką,
która nie chciała załapać. W końcu jednak się udało. Tym razem
nie palił trawki, a najzwyklejszego papierosa.
Podszedł
do okna, otworzył je, oparł się łokciami o parapet i palił, a ja
w tym czasie kliknęłam na jeden z plików formatu mp4.
Zobaczyłam
futrynę, uchwyconą kamerą, która nieustannie się do niej
przybliżała, by pchnąć lekko uchylone drzwi. Za drzwiami
znajdowała się skromna, niewielka kuchnia, a w niej kobieta,
przynajmniej na to wskazywało zbliżenie na nieszczupłe, ale też
nieotyłe uda oraz krągłe pośladki, okryte bladozielonymi figami.
– Co
robisz? – zapytał męski głos. Należał do Iwana i nie miałam
co do tego wątpliwości.
– Śniadanie
– odpowiedziała warkliwie, agresywnie.
Kamera
powoli sunęła po ciele nastolatki, aż dotarła do lekko
falowanych, blond włosów, które były w całkowitym nieładzie,
jedynie gdzieś spięte po boku, w bardzo niechlujny sposób.
– Nie
chcą się skurwysyny przewracać – marudziła, a Iwan dał
zbliżenie na coś co zapewne miało być naleśnikiem, ale obecnie
paliło się na patelni, gdy Nina usiłowała wsunąć pod spód
długi nóż.
Potem
kamera zjechała z nieudanego śniadania i została nakierowana na
jędrny biust. Jędrny i nagi, bo biała koszula, którą nastolatka
miała na sobie, była zapięta tylko na dwa przypadkowe guziki i to
te w okolicy pępka. Nie miała stanika.
– Naleśniki
poczekają – stwierdził, chwytając szybko i agresywnie za jedną
pierś. Naprał dłonią tak, że dziewczyna wpadła na pożółkłe
drzwi lodówki, ale nie marudziła, ani nie zgłaszała głośnych
protestów.
Kamera
wirowała, wariowała, obraz się trząsł, a oni całowali.
Namiętnie, zachłannie, stricte erotycznie, jakby im miało siebie
nawzajem zabraknąć.
Iwan
niespodziewanie wcisnął pauzę.
– Wystarczy,
dalej jest niecenzuralnie. Nie chcę cię gorszyć. – Uśmiechnął
się złośliwie i wyjął telefon komórkowy z kieszeni dżinsów, a
następnie nowy z pudełka, które wydobył ze zwykłego, takiego
workowego plecaka. – Rozwalił się stary, a muszę zadzwonić –
wyjaśnił i kucnął przy skórzanym pufie, zaczął przekładać
kartę.
– Nie
było cię w domu – wywnioskowałam po tym właśnie plecaku, z
którego wysypywały się skarpetki i slipy, ale także wystawał
bilet kolejowy. – Byłeś z Niną? – kontynuowałam z nadzieją,
że odpowiedź będzie twierdząca.
Iwan
dalej bawił się telefonem, długi czas milczał, ale w końcu na
mnie spojrzał. Miał dziwną melancholię w oczach.
– Hubert
napisał, że Niny nie ma. Ojciec Niny też... kurwa – przeklął i
usiadł niechlujnie na podłodze. Przetarł twarz dłonią,
szczególnie usta i zarost.
– Przecież
mówiłam ci, że jej szukam – przypomniałam.
Jeśli
Darek wcześniej był blady, a był, to teraz wyglądał jak żywy
trup. Jego usta posiniały, białka oczu poczerwieniały, a ciemny
zarost i niezwiązane kosmyki lekko kręconych, kruczoczarnych włosów
kontrastował z jasną karnacją na policzkach.
To
chyba był ten moment, w którym miałam szansę o coś podpytać i
postanowiłam o ten ślub, bo ciągle mi w tym coś nie pasowało.
Ciekawiło mnie też gdzie mężczyzna wyjechał, ile go dokładnie
nie było, czy Nina wie, że dzisiaj miał wrócić, bo być może
naprawdę uciekła i to w jego ramionach, będzie starała się
znaleźć schronienie.
– Byłem
u matki i w szpitalu – odpowiedział.
– A
w pracy? – zapytałam, bo przypomniało mi się, że mężczyzna
jest policjantem.
– Mam
wolne – odparł. – Na lekarskim jestem.
– Nie
przybyłeś tu służbowo? – dopytywałam.
Pokręcił
głową i wstał. Wybrał czyjś numer i przyłożył słuchawkę do
ucha.
– Jest
sygnał – rzucił od niechcenia, jakby sam do siebie, jednocześnie
przechadzając się po pokoju.
Musiałam
przyznać, że miał fajny głos, taki zachrypły, bardzo męski,
przez większość kobiet zapewne uważany za seksowny. Zaczęłam
zastanawiać się co Nina w nim widziała. Czy też spodobała jej
się jego mowa czy może styl, którego moim zdaniem wcale nie miał?
– Nie
odbiera – powiedział nagle i wystraszył mnie tym na tyle, że aż
się zatrzęsłam, i otworzyłam szeroko oczy.
– Nina?
– zgadywałam.
– Tak.
Wysłała mi SMS-a z innego numeru. Napisała, że to jej nowy i nic
mi nie jest, nie martw się.
– A
teraz nie odbiera – wywnioskowałam.
– Zatłukę
gówniarę jeśli coś wykombinowała – szepnął do siebie i
przysiadł na brzegu bujanego krzesła. Rozkraczył nogi i wsparł
łokcie na kolanach.
– Co
miała wykombinować? – podpytywałam, choć jego zatłukę
gówniarę wcale nie przypadło mi do gustu.
Spojrzał
na mnie nagle, agresywnie.
– A
skąd mam wiedzieć!? – wrzasnął zdenerwowany. – Nie było mnie
– przypomniał już odrobinę spokojniej.
– Dobrze,
nie denerwuj się. Ja ciągle jej szukam.
– Włamując
się do cudzych mieszkań – wytknął z cynicznym uśmieszkiem.
– Nie
wiedziałam, że jesteś jej mężem. Nadal w to nie wierzę, bo Nina
ma tylko siedemnaście lat....
Przerwał
mi samym tym jak się poruszył, swoją mimiką, westchnięciem
wskazującym na irytację.
– Nina
jest porządna. Oczywiście ma tam swoje za uszami, jak każdy, ale
po tym co robiła jej matka, przed seksem chciała mieć pewność.
Dałem jej ją, namiastkę tej pewności, obrączką.
– Co
robiła jej matka? – Przysiadłam na pufie i wyczekiwałam
kontynuacji tej historii.
Iwan
się lekko i żałośnie zaśmiał, z takim politowaniem.
Zastanawiałam się czy lituje się nad tym, że ja tak mało wiem,
czy nad przeszłością pani Malickiej.
– Nina
nie chciała seksu bez ślubu, nie chciała związku bez ślubu, więc
załatwiłem ślub. Przekręciła jakoś Roberta, jakąś wycieczką
i pojechaliśmy do mojego rodzinnego miasta. Hubert i Sandra
pojechali z nami, jako świadkowie. Oczywiście ze względu na jej
wiek, cywilny nie był możliwy, ale bierzmowanie miała i sakrament
mogła przyjąć.
– To
już nielegalne. Zniesiono – zauważyłam. – Teraz są tylko
konkordatowe.
– Bla,
bla, bla. Nie miałem dużo czasu. Nie mogłem czekać do jej
osiemnastki. Ksiądz się zgodził.
– Udzielił
wam sekretny ślub. – Zaśmiałam się lekko, jakbym nie
dowierzała, a potem nagle spoważniałam. – Jak to nie miałeś za
dużo czasu?
– Tak,
sekretny. – Pominął moje pytanie o chorobę, zupełnie tak samo
jak wcześniej pominął to o Malickiej. – A teraz pani wybaczy,
ale nie mam czasu. Muszę udać się na poszukiwanie żonki. –
Uśmiechnął się w taki sposób, że miałam ochotę mu kły wybić
i wskazał drogę do wyjścia. – Nie złożę skargi, ani włamania
nie zgłoszę – rzucił na odchodne w taki rozbawiony sposób.
– Chcę
komputer! – krzyknęłam będąc już przy samych drzwiach.
Cały
czas szedł za mną, więc nie było dla niego problemem wypchnięcie
mnie za próg.
– A
ja nakaz – powiedział, zamykając mi drzwi przed nosem.
Ze
złości i sporego podirytowania tupnęłam nogą i wsiadłam do
swojego samochodu, ale nie odjechałam. Iwan coś wiedział, a z
pewnością wiedział więcej niż ja, więc pozwoliłam sobie na
jego obserwacje. Wcale mnie nie zdziwiło, gdy udał się do
Malickiego. Mężczyzna wpuścił go za furtkę, a ja nic nie
widziałam, bo akurat ta strona domu, była ogrodzona tym wysokim,
drewnianym płotem.
Wyszłam
z samochodu i zakradłam się pod ten płot, w okolicy tych
zakratowanych okien, które się w nim znajdowały. Miałam
szczęście, bo właśnie nieopodal przystanęli Robert z Darkiem.
Panowie wymieniali krótkie, bardzo konkretne zdania:
– Policjantka
u mnie była.
– Ale
ty nic nie wiesz, nie?
Iwan
pokręcił głową i wzruszył kilkakrotnie ramionami.
– Pomogę
panu jej szukać – zaproponował.
– Dzięki.
– Poklepał go po ramieniu. – Dużo ostatnio z tobą spędzała
czasu.
– Tak,
ale to temat... temat na inny czas – stwierdził i nagle zapytał –
a jak się szanowna małżonka trzyma?
– Wolę
nie mówić, nie myśleć o tym. Jeśli Ninie się coś stało, to
Sylwia tego nie przeżyje – nagle jego głos się załamał. – To
ja tego nie przeżyję – dodał płacząc.
Autentycznie
Robert Malicki ronił łzy, nawet przysiadł na pobliskiej ławce i
wspierając łokcie na kolanach, schował twarz w dłoniach. Dariusz
dosiadł się do niego, a ja zauważyłam, że mężczyzna ma dziwną
tendencje do zmieniania tematu, gdy jakiś mu nieszczególnie
odpowiada. Jego też postanowiłam sprawdzić. Moim zdaniem był
dziwny, coś mi w nim nie pasowało.
– Panie
Malicki – zaczął Iwan i nagle zaniemówił.
Dopiero
gdy Robert na niego spojrzał to kontynuował:
– Było
tak jak mi pan mówił przez telefon, tak?
– Tak.
– Zawiesił się wzrokiem na swoim rozmówcy. – Hubert odebrał
ją z imprezy, przywiózł na magazyn. Ja tam przyjechałem,
bełkotała coś bezsensu...
– O
czym? – wtrącił nagle pan rzekomo policjant.
– O...
mówiła o jakimś ślubie, że coś mówiła Patrykowi, że nie
zaśnie w ubraniu, wymiotowała. Wiesz, jak to pijana.
– Dlaczego
pan ją zostawił? – Brzmiało niczym oskarżenie.
– Musiałem.
Musiałem być gdzie indziej.
– Gdzie?
– Przestań
mnie przesłuchiwać. Zawód cię nie zobowiązuje – warknął.
– Nie
chciałem, by to tak brzmiało. Po prostu wiem z jakimi ludźmi pan
się prowadza.
– Super
i coś jeszcze?
– Popełnia
pan błąd, ma pan rodzinę...
– I
chcesz mnie za to zamknąć?
– Nigdy
nie chciałem! – wrzasnął donośnie. – To nie mój wydział, ja
robię w zabójcach. Chodzi mi tylko o Ninę. Jest pan pewien, że
pana kumpelstwo nic jej nie zrobiło?
– To
też twoje kumpelstwo – śmiał zauważyć.
– Ten
Rusek? Ten burdel tata? – Zaśmiał się.
– Właśnie,
burdel. – Malicki brzmiał tak, jakby nagle coś sobie przypomniał.
Widziałam
jak wyjmuje mały przedmiot z kieszeni kurtki i podaje go Iwanowi.
– Niny
to było.
Darek
przyglądał się chyba zapalniczce. Zabujał się na ławce, oparł,
a potem przyjął podobną pozycję do wcześniejszej, czyli wsparł
łokieć na kolanie i siedział przez to taki wykrzywiony.
– Skąd
ją miała? Co tam robiła? – dopytywał ojczym nastolatki. –
Ojca szukała?
– W
burdelu? – zapytał jakby od niechcenia. – Mnie szukała i
znalazła. Wtedy znalazła.
– Co
ty robiłeś w burdelu?
– Szczęścia
szukałem – odpowiedział szybko, jakby się nie chciał z tego
tłumaczyć. – A co robi wolny mężczyzna w burdelu? Pieprzy, nie?
– Nigdy
nie wyglądałeś na takiego...
– Pozory
często mylą – urwał temat Iwanicki i wstał z ławki. Zaczął
kierować się do wyjścia z posesji, ale nie wrócił do swojego
domu.
Darek
wsiadł na motocykl, pomimo że wyraźnie kręciło mu się w głowie.
Wskazywał na to moment, w którym wsparł się na siedzeniu i omal
nie stracił przytomności. Jego kolana niemal dotknęły ziemi,
czyli coś musiało go bardzo mocno zaboleć. Jednak to mu nie
przeszkodziło w pokonaniu połowy miasta i zaparkowaniu pod blokiem
Patryka Stemplewskiego.
Iwan
wszedł na górę, a ja postanowiłam zaczekać. Miałam rację, bo
już po chwili obydwaj panowie zeszli na dół i ten większy,
starszy i silniejszy, zaczął prać po mordzie tego młodszego i
mniejszego.
Wyszłam
z samochodu, by się wtrącić i akurat trafiłam na pytanie:
– Zrobiłeś
jej, kurwa, coś? Nie kłam, bo wiem co ci powiedziała!
– Że
jesteś jej mężem! – odkrzyknął Patryk i leżąc na mokrej po
deszczu ziemi, kopnął obydwiema nogami w brzuch napastnika, który
jeszcze niedawno obijał mu facjatę zaciśniętą pięścią.
Darek
się zatoczył, miałam wrażenie, że mroczki stanęły mu przed
oczami. Krew niespodziewanie trysnęła z jego nosa, co było dziwne,
bo przecież nie oberwał w nos. Pomogłam mu utrzymać równowagę i
przysiąść na jednej z rozwalonych ławek, której ktoś wyrwał
oparcie.
– Wiedziałeś,
że Nina ma męża? – zapytałam Patryka, nie kryjąc swoich
pretensji.
Chłopak
wstał i wytarł zabłoconą dłonią twarz.
– A
co miałem powiedzieć? Że mnie laska rzuciła po takich planach,
dla kogoś takiego? Dla psa!?
– Może
i pies, ale to ty ujadasz – odszczeknął Darek do tego gówniarza,
dla którego sprawa wyraźnie była bolesna, na co wskazywały łzy w
oczach i płaczliwy, niemal desperacki ton.
Spojrzałam
na Iwana, gdy wypluwał nadmiar śliny i rękaw kurtki dociskał do
wciąż krwawiącego nosa. Zastanawiałam się, którego skuć i
któregoś w ogóle skuć. Zdecydowałam się na wyciągnięcie
kajdanek i podejście z nimi do Stemplewskiego, bo on miał motyw i z
zazdrości mógł Ninie coś zrobić.
Ledwie
wezwałam radiowóz, by zabrali Patryka na komendę, a Darek zaczął
tracić przytomność. Czuł się coraz gorzej, na co wskazywał nie
tylko wciąż nasilający się krwotok, ale także wymioty. Nie
miałam innego wyjścia jak wezwać karetkę pogotowia. Nie mogli
przyjechać szybko, bo nie mieli auta na stanie, o czym od razu mnie
poinformowali i prosili, że jeśli mam możliwość, to mam dotrzeć
z chorym do szpitala. Zgodziłam się na to i pomogłam Iwanowi
wsiąść na tył mojego samochodu. Ciągle go dopytywałam co mu
jest.
W
końcu z trudem i mocno dysząc, odpowiedział:
– Anemia
aplastyczna.
– Co
to, kurwa, takiego? – zapytałam na głos, łamiąc po drodze
wszystkie możliwe przepisy.
– Śmierć
– szepnął ten kogo wiozłam i wtedy zrozumiałam, dlaczego on i
Nina tak bardzo pośpieszyli się z tym ślubem, dlaczego Iwan
wcześniej mówił, że nie mieli dużo czasu albo, że nie mógł
czekać do jej osiemnastki.
Zaczęłam
zastanawiać się ile życia mu jeszcze zostało. Czy są to
miesiące, czy może tylko dni? Nie musiałam odpowiadać sobie na to
pytanie, by jeszcze bardziej przyłożyć się do szukania Niny, bo
ta dziewczyna nie była tylko siostrą i córką, ona była też
czyjąś żoną. Darek był kolejnym, który na nią czekał i
kolejnym, który ją kochał. Tylko ten burdel mi jakoś
nieszczególnie do niego pasował.
Pokręcona ta sprawa i ciągle nie wiadomo czy Nina uciekła, czy ktoś ją zmusił, czy robi komuś jakiś głupi kawał, ale najbardziej zaskoczyła mnie ta sprawa ze ślubem. Zastanawiam się nad tym jak długo musiała być z Iwanem, zanim zdecydowała się na ślub z nim. Czy naprawdę chodziło tylko o seks, czy związek? Naprawdę potrzebny był jej do tego ślub? Ja coś przeczuwam, że tu się kryje jakaś grubsza intryga i jeszcze nie jedna tajemnica wyjdzie na jaw.
OdpowiedzUsuńMalicki jest w coś zamieszany, to pewne.
Hubert i Sandra wiedzieli o ślubie i nic nie powiedzieli ani Sylwii, ani Robertowi... i to też jest dziwne. Wszystko jest jakąś wielką tajemnicą, a przecież właściwie to nic złego, prawda? Zwłaszcza, kiedy okazało się, że Iwan jest bardzo poważnie chory. Myślę, ze rodzice zrozumieliby, że siedemnastolatka chce wyjść za mąż za człowieka, którego kocha, bo on może w każdej chwili umrzeć. O ile naprawdę go kocha. Ta miłość coś mi śmierdzi... bo gdyby Nina naprawdę kochała Iwana, to czy znikałaby bez słowa? Chyba nie! Więc wniosek jest taki, że ktoś ją zwyczajnie porwał.
Pozdrawiam serdecznie :)
Czyżby Niną tak bardzo wstrząsnęło to w jaki sposób zarabiała kiedyś jej matka, że sama postanowiła zacząć współżycie dopiero po ślubie?
OdpowiedzUsuńA przynajmniej był to jeden z powodów tego ich potajemnego i szybkiego ślubu. Swoją drogą musiała być bardzo zakochana, że się na to zdecydowała, poza tym pewnie świadomość, że Darek jest nieuleczalnie chory i zostało mu niewiele życia też wywarło niemały wpływ. Dlatego tak wszystko skrupulatnie nagrywali, żeby Ninka miała później pamiątkę po ukochanym, kiedy jego już przy niej nie będzie.
Tylko gdzie jest teraz Nina, Darek zaczął się na poważnie martwić i niepokoić, nie sądzę, żeby Patryk jej coś zrobił, on ją kochał, zraniła go, ale myślę, że on nie ma nic wspólnego z jej zniknięciem.
Zastanawiam się jeszcze o co chodziło Iwanickiemu w rozmowie z Robertem, czy Robert ma na sumieniu jeszcze coś poza przemytem sprzętu?
Nadal zastanawiam się co Nina robiła w burdelu, jakoś ciężko mi uwierzyć, że szukała tam Iwana. No i czy ludzie z którymi zadaje się Malicki faktycznie są na tyle groźni, że mogli skrzywdzić Ninę?
Sandra i Hubert, a nawet Patryk wiedzieli, że Nina wzięła ślub z Iwanem, rozumiem, że Stemplewski nie powiedział nic na ten temat, ale że Hubert nie powiedział nic bratu, przecież widzi jak Robert i Sylwia się zamartwiają.
Ciekawa jestem, czy Nina dowie się, że jej mąż trafił do szpitala i pojawi się przy jego łóżku. Tylko jeszcze tak teraz przyszło mi do głowy, że może faktycznie ktoś ją teraz przetrzymuje, bo wysłała do męża sms z innego numeru, a teraz nie odbiera, przecież gdyby mogła to od niego na pewno by odebrała.
Może to tak powinno być, ale mi strasznie gryzie się ta wypowiedź "Niny to było", że aż musiałam napisać i zwrócić na to uwagę.
OdpowiedzUsuńMam dziwne wrażenie, że Nina i Iwan z miłości to ślubu nie wzięli. A przynajmniej Nina nie kochała go. Mogę wnioskować to po tym filmiku, który oglądała Klaudia. Może i była jakaś chemia, może jednak go kochała, ale jak ja nienawidzę, gdy jedna osoba warczy na tą drugą, którą niby kocha. Tym bardziej, że si nie kłócili, a ona już warczy jak wściekły pies. Wiem, to dziwne moje zdanie, ale takie mam i nie zmienię swojego spojrzenia na pewne sprawy. Może też się mylę
Wybacz, że krótko, jestem na tablecie i nie umiem się tu rozpisywać. Poza tym chce czytać dalej, bo zżera ciekawość.
Pozdrawiam!
Jej, ale mnie wpienia ta Klaudia :D. Serio... Zachowuje się jak mała dziewczynka. Tamten musi jej wszystko mówić, a ona jeszcze stawia wymagania, bo ona chce laptop O.o. Właśnie podałeś nam przykład pani wkurzającej policjantki. Ja rozumiem, że ona się uczy itd. Ale wkurza niczym psycholodzy, którzy udają że wszystko wiedzą, a jak nagle coś im powiesz, to jeszcze od Ciebie się uczą.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że dziewczyna może wziąć ślub w wieku 16lat, nie mając zgody rodziców. Co prawda mogą protestować, ale nie jest brana ich decyzja pod uwagę. No ale to też kwestia szczególnych przypadków i musi zdecydować sąd. Chyba, że nam prawo zmienili, to może coś mnie ominęło.
O to się pokręciło trochę. Nagle wszyscy ze sobą trzymają... Szczerze to nie mam pojęcia, jak oni chcą ją odnaleźć skoro ze sobą nie współpracują. Skoro wezwali policję, to chyba jednak po coś... No cóż dziwna sprawa. Teraz to już nic nie wiem, szczerze mówiąc. Widać, że panowie to się nawet lubią. Tylko Patryk ma problemy, no ale co się dziwić, skoro go rzuciła i zostawiła dla kogoś innego, starszego.
"Naprał dłonią tak, że dziewczyna wpadła na pożółkłe drzwi lodówki, ale nie marudziła, ani nie zgłaszała głośnych protestów." --> Naparł
"Uśmiechnął się złośliwie i wyjął telefon komórkowy z kieszeni dżinsów, a następnie nowy z pudełka, które wydobył ze zwykłego, takiego workowego plecaka." --> Dodanie "takiego" brzmi trochę tak... zbyt niedbale, aby dodać do opowiadania. Bardziej pasuje na wypowiedź.
Pozdrawiam