Grzech
za grzechem, uciechę kolejną sobie dostarczasz
Gdy
jednak czeka cię wpadka, to uciekasz do półświatka
Twoja
ratunkowa tratwa, to, to kolejny grzech
Wiesz
jak jest, chciałbyś dobrze, niestety to znowu pech...
Kaen
– Grzech za grzechem
Robert
Malicki wsiadł do samochodu i ruszył powoli spod domu. Cały czas
spoglądał do tyłu i w lusterka. Wiedział, że pani policjant może
deptać mu po piętach. Jej się nie obawiał, bo z doświadczenia
wiedział, jak łatwo jest ją zgubić. Bał się, że skorzysta ona
z pomocy bardziej doświadczonego policjanta, a przynajmniej lepszego
kierowcy, dlatego nieustannie, w stresie, nie tracił na czujności.
W końcu, kilkoma okrężnymi drogami, stosując wszelkie uniki oraz
zmyłki, udało mu się dojechać pod magazyn. Nie zaparkował tam
gdzie zawsze, a nieco dalej. Drogę do swojego miejsca pracy
pokonywał więc pieszo. Przystanął. Nałóg rządził się swoimi
prawami. Nie umiał powstrzymać samego siebie, przed wyjęciem
paczki papierosów z kieszeni ciemnoszarego swetra na zamek. Ręce mu
z początku drżały, a potem trzęsły się już na całego. Wmawiał
samemu sobie, że to z zimna, że jak zwykle nie wziął kurtki, że
po prostu zmarzł. Kłamał. Oszukiwał samego siebie i czynił to
całe lata. W rzeczywistości, w ostatnich dniach, atmosfera w domu i
stan jego żony, która na przemian płakała i udawała twardą dla
pozostałych dzieci, wykańczały go na tyle, że nie potrzebował
sięgać po alkohol, by zamknąć powieki i odpłynąć w senny
niebyt. Tak naprawdę nie miał w ostatnich dniach czasu na to, by
sięgnąć choćby po jedno piwo albo szklaneczkę whisky. Ciągle
prowadził. Jeśli nie odwoził dzieci do szkół ani ich nie
odbierał, to akurat jechał do pracy, a po nie,j na poszukiwania
nastolatki. W końcu, jakimś cudem, udało mu się wydobyć z paszki
jednego papierosa i objąć go swoimi wargami. Mocował się z
zapalniczką, która, jak na złość, nie chciała odpalić.
Powstrzymywał samego siebie, by nie rzucić jej o podłogę i pewnie
by to uczynił, gdyby nie przypomniał sobie momentu, w którym ową
zapalniczkę otrzymał.
To
było na kilka dni, przed zaginięciem Niny. Siedział przy laptopie
i uzupełniał sprzedaż internetową własnego
sklepu. Obok niego siedziała
dziesięcioletnia Majka i czytała na głos szkolną lekturę,
naprzemiennie z marudzeniem, jak to ona nie ma ochoty na czytanie
czegokolwiek w tym dniu. Nagle zgasło światło. Wystrzeliły korki.
Za oknami było już ciemno, jak to zimą, gdy noc przychodziła
wcześniej i zlewała się z wieczorem, a czasami nawet popołudniem.
Robert odłożył laptop na szklaną ławę i wrzasnął na
Piotrusia, który z piętra darł się jak opętany, głosząc przy
tym, że bardzo boi się ciemności. Nina chciała go uspokoić, ale
chłopiec cały czas miał jej za złe, że pół roku wcześnie,j
odkręciła przednie koło jego starego, niskiego rowerku.
Potrzebowała koła, jako element martwej natury. Nie dokręciła go
potem, a maluch uległ wypadkowi, na skutek którego skręcił
kostkę. Wynikła z tego wtedy karczemna awantura, bo Nina uznała,
że to wina tego smarkacza, bo po cholerę mu dwa rowery. Uważała,
że skoro jej brat dostał nowy rower, to powinien jeździć na
nowym, a staremu pozwolić się kurzyć w garażu. Jej zdaniem każde
normalne dziecko by tak zrobiło, co też nie omieszkała powiedzieć,
a tym samym dała Piotrowi do zrozumienia, że nie jest on normalny.
Chłopiec wtedy się bardzo oburzył i pomimo łez cieknących po
policzkach oraz bolącej nogi, wymierzył siostrze porządnego
kopniaka w piszczel, po czym rozpłakał się jeszcze mocniej.
– Debil
– przezwała go Nina i trąciła, swoim zdaniem, lekko, w bok
głowy.
Dla
Piotrusia wcale to nie było lekko. Przyłożył dłoń do bolącego
i wykrzywił usta w bolesnym grymasie.
– Co
ty mu znowu robisz!? – uniósł się Robert, który właśnie
schodził po schodach. Udał się do pokoju chłopca po jakąś
bluzkę dla niego, bo maluch miał nawyk jeżdżenia na rowerze bez
koszulki. Nie chciał go takiego roznegliżowanego wieźć na
pogotowie, a że wizyta tam będzie konieczna, w to akurat nie
wątpił.
– Nic,
lekko to było. – Wzruszyła ramionami, ciągle zła za to, że
przez Piotra zamiłowanie do starego roweru, ona usłyszała wyrok:
szlaban na dwa tygodnie, na wszystko. Może wtedy oduczysz się
ruszać nieswoje rzeczy bez pytania!
– Ty
patrz, żebym ja cię tak lekko nie pierdolnął – zagroził,
jednocześnie pomagając się synowi ubrać.
– Pierdolnął
– zadrwiła. – Ładnie mówisz do dziecka.
– Tak,
jak dziecko na to zasługuje.
– Niby
czym? Ja tylko malowałam, to nie moja wina...
– Nina,
skończ ze mną dyskutować.
– Mógłbyś
mnie...
– Zamknij
się, powiedziałem! – ryknął.
– Oczywiście.
– Splotła ręce pod piersiami, czym uniosła swój biust nieco do
góry, a przy tym też przybliżyła go do sporych rozmiarów
dekoltu. – Kochany synalek, zawsze jest najważniejszy.
– Mam
dość, wiesz? – przyznał przed nią, ale też sam przed sobą. –
Anka nieustannie zarzuca mi, że faworyzuje ciebie, ty uważasz, że
Piotra i jedynie jedna Maja nie ma o nic pretensji. – Wzruszył
ramionami.
– A
ja? – upomniał się Piotrek, siedząc na krześle, z jedną nóżką
uniesioną do góry, gdyż nie mógł na niej nawet stąpnąć, bo
wtedy bardzo mocno go bolała.
– A
ty to jesteś miungwa, beksa i maminsynek – podsumował, nie
zważając na to, że rani tym uczucia syna. Oddalił się do salonu,
gdzie pozostawił bluzę wraz z kluczykami do samochodu.
Piotrek
wtedy przywołał siostrę do siebie i ruchem czterech palców dał
jej do zrozumienia, że ma się do niego nachylić. Nina uczyniła
tak jak chciał, a wtedy jej młodszy braciszek spojrzał na nią
oczyma ciemniejszymi niż dotąd, wzrokiem niemal samego diabła i
przemówił powoli, statecznie i groźnie:
– Zemszczę
się, ty suko.
Nina
go wtedy wyśmiała, Robert wrócił, zabrał smarkacza ze sobą, a
sama zemsta zdawała się mieć nigdy nie nadejść. W końcu minęło
sporo czasu, po lecie nie było już ani śladu, nastała późna
jesień, spadł pierwszy śnieg i zgasł po raz pierwszy prąd w domu
Malickich.
Robert
jeszcze raz spojrzał na zapalniczkę. W dniu, w którym zgasł prąd,
potrzebował czymś podpalić ozdobne świece, by Piotr choć na
moment przestał marudzić i histeryzować. Nie miał przy sobie
ognia i Nina służyła mu pomocą. Podała mu wtedy właśnie tę
różową zapalniczkę, w którą teraz intensywnie się wgapiał.
Bowiem widniało na niej dobrze mu znane logo kobiety kota, z
czerwonymi rogami.
– Burdel
– wywnioskował i otworzył szeroko oczy. Rozchylił usta, przez co
papieros wypadł mu z ust i opadł na białą, śnieżną pierzynę.
Zacisnął
mocniej dłoń na różowym przedmiocie, ponownie umieścił go w
kieszeni swojego swetra i zapominając o ochocie sięgnięcia po
kieliszek czegoś mocniejszego, nie chcąc już tej ochoty pokrywać
mgłą nikotynową, po prostu udał się do magazynu, na spotkanie z
młodszym bratem.
Hubert
już na niego czekał i przywitał pytaniem:
– Nie
masz ogona?
– Odciąłem
przy samej dupie – odpowiedział nieuprzejmie i szybko zaczął
foliować jedną z zamrażalek. – Trzeba się tego pozbyć –
warknął, zabezpieczając towar styropianem.
– Wiem.
Panowie
we dwóch położyli sprzęt na drewnianej palecie, a obok niego dwa
kolejne. Robert chwycił za wózek ręczny paletowy. Uniósł towar i
wyjechał z nim za magazyn. Zdyszał się przy tym co niemiara, oparł
o ścianę i westchnął, co było bardziej oznaką bezsilności,
niżeli zmęczenia.
– Ostatni
raz to robimy – powiedział pewnie, mając świadomość, że
ciągle gdzieś na dnie jego kieszeni znajduje się zapalniczka,
otrzymana od Niny.
– Chcesz
tak nagle skończyć? Przecież dobrze na tym zarabiasz? – Hubert
był zdziwiony. Sięgnął po papierosa i jak na ironie, zapytał się
o ognia.
– Nina
zaginęła. Nie mam teraz głowy do przemytu – odparł cicho
brunet. – Nie wiem Hubert, gdzie ona jest, ale... kilka dni zanim
zniknęła, to dała mi to. – Wyjął zapalniczkę i rzucił ją
dołem, w taki sposób, że wpadła wprost w dłonie jego młodszego
brata.
Ten
oczywiście najpierw odpalił, a dopiero potem przyjrzał się logu.
Spojrzał na Roberta, którego oczy teraz zdawały się błyszczeć
od nagromadzonych łez. Obserwował, jak jego brat przykłada pięść
do ust i zagryza fragment skóry, a następnie osuwa się po ścianie
aż do siadu i w końcu pozwala sobie na jawny, głośny płacz.
– Będzie
dobrze. – Starał się dodać bratu otuchy. Przykląkł na jedno
kolano i najzwyczajniej w świecie przytulił. – Teraz chcesz, to
płacz. Tylko przy Sylwii się tak nie rozklejaj – oznajmił.
– Nie
wiem gdzie chodziła, co robiła... uświadomiłem sobie, że tak
naprawdę nic o niej nie wiem, a przecież była moją... jest moją
córką – poprawił szybko i miał ochotę samemu sobie strzelić w
pysk za to, że tak szybko odstawił Ninę do przeszłości i
pozbawił teraźniejszości, a przecież ciągle miał nadzieję, że
ona gdzieś jest, że żyje.
Minęło
nieco więcej niż dwie minuty. Robert pozbierał się na tyle, by
wstać na równe nogi. Jego oczy nadal były czerwone, twarz blada i
wyglądał, jakby mu przybyło z dziesięć lat. Wtedy Hubert wyjął
telefon komórkowy Niny z tylnej kieszeni dżinsów i wyciągnął
dłoń ze sprzętem przed siebie.
– Miałeś
go zniszczyć – przypomniał starszy Malicki, ale jego ton był bez
cienie pretensji. Głos miał zwyczajnie przygaszony.
– Jest
sens? – Zmarszczył brwi i czoło. Wpatrywał się w człowieka,
którego znał całe swoje życie i nie dowierzał. – Chyba
najważniejsze jest teraz to, by się znalazła, a to może pomóc.
Powiedz tej policjantce prawdę! – uniósł się.
– Nie
mogę! – wrzasnął i zaczął nerwowo chodzić, stawiając mocne
kroki na betonie, na tyłach magazynu. Nawet ten cholerny cement
przypominał mu Ninę, gdyż to ona i Patryk go wylewali, a on wtedy
obserwował ich poczynania gdzieś z boku i śmiał się, nazywając
dzieciakami, gdy odciskali swoje gołe stopy i dłonie zanim zaprawa
zaschła w twardą niczym kamień masę. – Co jej powiem? –
zapytał, a ciepła para leciała z jego ust. Temperatura zdawała
się być coraz niższa.
– Prawdę.
– Jaką?
Hubert, ty nie wiesz jak to jest? Ona już mnie podejrzewa, a gdy
dowie się prawdy, to mnie wsadzi za kratki, nawet bez żadnych
wyjaśnień. Jestem ojczymem Niny, gdybym był ojcem, byłoby
inaczej. Tak, to zawsze ojczym jest winny, bo albo ich zdaniem się
znęcał, albo molestował. Media tak to nakręciły – wyjaśnił i
przyłożył pięścią o ścianę i to z taką siłą, że skóra
dłoni pękła w kilku miejscach i potoczyły się z niej niewielkie
stróżki czerwonej krwi.
– Wiesz,
że ona mogła przez to uciec?
Robert
spojrzał na zadającego pytanie brata. Przytaknął ruchem głowy i
nie powiedział nic więcej. Przypomniał sobie moment, gdy położył
dłonie na blacie ławy, ogradzając tym samym Ninę swymi rękoma.
– Co
się z tobą ostatnio dzieję? – zapytał przez zęby, wpatrując
się głęboko w jej ciemne tęczówki. – Możesz się uspokoić
czy chcesz mnie wkurwić? – uniósł się nieznacznie i poczuł, że
albo się musi od niej odsunąć, albo w przeciwnym razie sieknie jej
w twarz za bezczelność.
Nina
go ubiegła. To on pierwszy otrzymał policzek i usłyszał:
– Kurwiarz
nie będzie mi mówił, co mam robić.
Zanim
zdążył ją zatrzymać, został wyminięty. Dogonił ją.
Poszarpali się i wtedy Nina zagroziła mu, że wszystko powie matce.
Wydarł się, że wtedy to ona zniszczy rodzicielce życie, a nie on.
Poparł to stwierdzeniem, iż czasami, im mniej się wie, tym lepiej
się śpi. Szarpanina trwała dalej. Nina podczas niej zgubiła
tipsa. Został on w dłoni Roberta. Sylwia wróciła do domu. Oboje
usłyszeli jej wesoły głos, oznajmiający, że kupiła lody oraz
galaretkę i zrobi deser. Przestali się szarpać, przybrali
teatralne maski i jak gdyby nigdy nic, zeszli na dół, a potem
rozpoczął się szantaż. Nina ciągle czegoś żądała. Najpierw
zgody na trzydniowy wyjazd w tygodniu szkolnym. Okłamał żonę, że
młoda ma wycieczkę, a sam usprawiedliwił jej nieobecności na
lekcjach. Potem chciała marihuany, a on jak gdyby nigdy nic, zakupił
dla niej jeden gram. Kolejnym żądaniem była wolna chata i alkohol,
by móc zorganizować imprezę. Udostępnił jej to wszystko, a potem
okazało się, że na tej imprezie zginął telewizor. To przelało
czarę goryczy. Zaczął mieć dość. Wymierzenie nastolatce
siarczystego policzka i wyjęcie paska ze spodni, a następnie użycie
go, było impulsem. Nie zważał na to jak mocno bije ani gdzie
dokładnie uderza. Lał gdzie popadło, a potem nachylił się do
zapłakanej dziewczyny i oznajmił:
– Nienawidzę
cię. Wolałbym byś zniknęła. – Wtedy wyszedł, trzaskając
drzwiami od jej pokoju, a teraz najbardziej ze wszystkich słów,
jakie do Niny skierował, żałował właśnie tych.
Otrząsnął
się z goryczy najcięższych wspomnień i zaczął przysłuchiwać
telefonicznej rozmowie Huberta i jego żony.
Młodszy
Malicki w końcu się rozłączył i wcisnął telefon do tylnej
kieszeni dżinsów.
– Muszę
iść. Sandra jest załamana – wyjaśnił, spuszczając wzrok na
swoje buty. – Znowu chyba nic z tego, a już się nakręciła, że
pewnie jest. Z resztą co ty możesz o tym wiedzieć? – zapytał z
pretensją. – Nigdy nie miałeś takich problemów – warknął i
chwycił brata za nadgarstek. Wcisnął w jego dłoń telefon
komórkowy, należący do Niny i potrząsł nim znacząco. –
Zrobisz z tym co uważasz za słuszne, ale powinieneś powiedzieć
tej policjantce prawdę. Przyznać się, powiedzieć co Nina odkryła,
a nawet to, że puściły ci nerwy. Może to ma związek z jej
zaginięciem. To było na krótko po tym Robert, a ty jesteś
niewinny.
– Może
ty żonie też – zaczął Robert. – Może też powinieneś
powiedzieć żonie prawdę! – dopowiedział, podniesionym tonem,
kiedy Hubert już wychodził z pomieszczenia i zamykał za sobą
blaszane drzwi.
Obaj
przystanęli i obaj niemal z taką samą siłą, przywalili otwartą
dłonią w ścianę, która ich dzieliła. W tamtej chwili, po równo
czuli się przegrani, a porażka była o krok za nimi. Zdawali sobie
sprawę, że tylko cudem udaje im się przed nią umykać, ale ona
nie odpuszczała, goniła, przyśpieszała, rozpędzała się, a tym
samym także ich zmuszała do wciśnięcia pedału gazu, pomimo
świadomości, że przed nimi znajdowało się już tylko urwisko
pełne kłamstw, niedomówień i sekretów.
Tak więc powoli możemy oczyszczać z zarzutów poszczególne osoby. Po mimo, że Robert sporo nabroił przed jej zniknięciem to wychodzi na to, że nie on za tym stoi. Ciekawe skąd Nina miała taką zapalniczkę bo przecież do takich miejsc nieletnich dziewczyn to przecież nie wpuszczają.
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że Nina byłaby w stanie szantażować Roberta w sumie tylko i wyłącznie dla własnych korzyści materialnych i nie tylko. Gdyby była taką kochającą córką to od razu powiedziałaby matce co wie, a tu tylko szantaż.
Roberta powoli zjadają nerwy i poczucie winy szczególnie odnośnie słów, które wypowiedział do Niny przed zniknięciem. Ciekawe jestes czy będzie miał honor i odwagę, żeby wyznać tej policjantce prawdę.
Podobał mi sie początek tego rozdziału. Pokazał, ze Mallicki ma uczucia, ze sie przejmuje. zdradzalzonę, Nina to odkryła i zaczęła go szantażować. Jak dla mnie zupełnie nie zachowueala sie na grzeczna dziewczynkę, jak przedstawiła to w poprzednim rozdziale jej koleżanka. Niezłe te zadania miała. Robert powinien sobie uświadomić, ze to w jakimś sensie jest jego wina. Powinien oddac policji telefon Niny i powinien powiedzieć, co wie. Ciekawe, co z kolei Hubert ukrywa przed własna żona. Ciekawa jestem tez, dlaczego Nina miała zapinaczkę z burdelu, nie mam dobrych przeczuć. Czasem mam problem z retrospekcjami u Ciebie, jak za dużo próbujesz naraz ich dać, zwracaj na to uwagę. Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwoscia
OdpowiedzUsuńWychodzi na to, że Roberta trzeba jednak wykreślić z listy podejrzanych. Nie udawałby tak przed własnym bratem, on autentycznie się martwi i jest sfrustrowany swoją bezsilnością. A przede wszystkim czuje się cholernie winny, już nawet nie tego, że dał Ninie w twarz, czy że sprał, jego gryzie sumienie z powodu słów jakie wykrzyczał córce, że wolałby żeby zniknęła, no to zniknęła, jak chciał tak się stało.
OdpowiedzUsuńNie przyszłoby mi do głowy, że Nina go szantarzowała, a on dał się w ogóle w coś takiego nastolatce wciągnąć. Widocznie faktycznie zdradził żonę, bo gdyby nie, to nie godziłby się na te wszystkie żądania Niny, ta niby wycieczka, marihuana, wprost nie mogę uwierzyć, że on jej kupił narkotyki, no bo alkohol i wolna chata, to jeszcze mogłabym zrozumieć.
Nina miała go w szachu i wykorzystywała sytuację, aż dziw, że Robert tak długo się godził się na te wszystkie żądania, że dopiero zniknięcie telewizora skłoniło go do ostrzejszego zachowania.
Zastanawiam się skąd Ninka miała zapalniczkę z logo burdelu, czyżby tam dorabiała do kieszonkowego? Mam nadzieję, że jednak nie. No i wynikło, że Robert niby taki surowy dla dzieciaków, krótko ich trzymał, nie pozwalał się Nince szlajać po nocach, a tak naprawdę jak sam sobie uświadomił to jej nie zna, nic o niej nie wie, to przygnębiające.
Uważam, że Hubert ma rację, ze jeśli Robert naprawdę chce odnalezienia córki to powinien oddać jej telefon policjance i powiedzieć prawdę o szantarzu i o tym , że się pokłócili i dlatego Nina mogła uciec.
Zastanawiam się o jakiej prawdzie natomiast Hubert nie powiedział żonie? Co on może ukrywać? tak mi przyszło do głowy, że może on jest bezpłodny i nie powiedział Sandrze o tym, a ona bardzo chce mieć dziecko.
Jedyne dobre strony w tym wszystkim to to, że Robert nie ma czasu na picie, bo on ma z tym problem, a teraz jakoś się powstrzymuje przed sięganiem po alkohol.
A i jeszcze zapomniałabym, Robert nie chce żeby Klaudia węszyła , bo w swojej hurtowni zajmuje się przemytem. Przecież jakoś musi zarobić na ten wypasiony dom z wypasionymi sprzętami i na dostatnie życie dla żony i czwórki dzieci.
Co tu się dzieje? O.o Muszę zebrać myśli. Chwila...
OdpowiedzUsuńWięc Malicki zdradził bądź zdradzał kilka razy, Sylwie, Nina się dowiedziała i szantażowała M. A Malicki jak dziecko, dał się szantażować smarkuli. Brawo M. Prawdziwy z ciebie facet. I choć sama z chęcią bym przywaliła Nine za jej gówniarskie zachowanie, to uważam, że M. przesadził. Ile facet ma siły, a ile ta smarkula? I M. i Nine bym rozszarpała. Choć aż mnie zdziwiło, bo jednak okazało się, że M. jakieś uczucia ma i przebłyski człowieka. W każdym bądź razie, wciąż nie widzę sensownego powodu ucieczki Niny. To wredna s*ka i rozkapryszona larwa -.-
Szkoda mi, że tak traktują Piotrusia. Dziecko niczemu nie winne, a traktują go prawie jak śmiecia. A to, co M powiedział do niego było chamskie i karygodne. Ojciec nie powinien tego mówić do swojego dziecka. Co on sobie wyobraża? Czy zdaje sobie sprawę, że takie wychowanie odciśnie się Piotrkowi w przyszłości? Na kogo on wychowuje tego malca? Chce by wyniósł z domu początki jakiejś patologi? M nie nadaje się na ojca i takiego człowieka to bum w życiu nie szanowała. Nie zasługuje na to.
Pierwsza część rozdziału mnie mocno zastanowiła. Ciągle chodzi mi po głowie jakaś intryga i z każdym rozdziałem mam inne wnioski, a poprzednie idą w zapomnienie… Teraz mocno zastanowiło mnie zachowanie Piotrusia. Niby najmłodszy, niby taki kochany, niby taki poszkodowany, bo z wadą wymowy… Hmm… w końcu mamy jasno i wyraźnie napisane, że Piotruś groził Ninie. Groził, że się zemści, a teraz ona znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Gdyby tak się nad tym zastanowić głębiej… dzieciaki są mądrzejsze od dorosłych, widzą więcej… Może Piotrek wie, że Nina jest w ciąży?
OdpowiedzUsuńAch, zobaczymy potem.
Ale czytając dalej cała pierwsza część jest mało ważna. Jestem mocno zaskoczona, bo cały czas sądziłam, że Robert jest katem, że znęca się nad Niną, że ją molestuje, że zaszła z nim w ciążę i dlatego uciekła (czasem w filmach tak się dzieje, nie?). To było takie oczywiste i jasne do zrozumienia.
Tychonie, umiesz nieźle namieszać w głowie czytelnika, wiesz?
No ładnie się porobiło. Bracia prawdopodobnie przemycają, tylko co? Narkotyki? Tak czy siak prowadzą jakieś brudne interesy, ale chyba Robert chce z tym skończyć. Chociaż wszystko wskazuje na to, że nie stoi on bezpośrednio za zniknięciem pasierbicy, to jednak myślę, że ona wzięła sobie do serca jego słowa i zniknęła.
Ogólnie, generalnie i prawdę mówiąc wszystko skłania się do jednego: Robert tak się przestraszył, że Nina powie matce o zdradzie/zdradach Roberta, że bez wahania zgadzał się na wszystko, co tylko sobie zażyczyła. Może dlatego ją faworyzował, jak zarzucają inne dzieci. Mieli między sobą tajemnice, więc dlatego Nina miała go za co nienawidzić, o czym była mowa w pierwszych rozdziałach.
Wszystko zmierza ku rozwiązaniu, ale… ja coś czuję, że szykujesz dla czytelników jakiś zwrot akcji i czymś nas zaskoczysz. Liczę na to!
Acha i chciałam jeszcze powiedzieć, że mimo szemranych interesów, jakie prowadzi z bratem, polubiłam Huberta. Fajny gość. Chce założyć rodzinę, a nie może i wyraźnie zazdrości Robertowi pociech. Właściwie zaczynam rozumieć dlaczego tak mocno zżył się z Niną.
Zastanawia mnie tylko jedna rzecz: dlaczego oni chcą zniszczyć komórkę Niny? Jest tam coś ważnego? Zdjęcia? Filmik?
Cześć, dawno mnie u Ciebie nie było. Właśnie miałam wpaść w końcu, a tu patrzę, że jeszcze komentarz mi napisałeś, także przybyłam :). Aż głupio, bo ostatnio byłam chyba w marcu, a mamy wrzesień. Jednak za wiele rozdziałów nie było i mam nadzieję, że pamiętam, to co już przeczytałam.
OdpowiedzUsuńAch czyli Robert ma jednak jakieś tajemnice. Jednak zupełnie czego innego bał się, uciekając przed policjantką. Tylko trochę jednak nie rozumiem, co może mieć wspólnego z tym jego nielegalna praca. Ciężko mieć o Robercie jednoznaczne zdanie odnośnie relacji z Niną. Niby ją lubił, martwił się o nią, a nagle wnerwiał się o najmniejszą rzecz. Zwłaszcza widać to przy innych dzieciach. Może nie powinien się litować nad nimi i chwalić zachowania nieporadności życiowej, ale żeby aż tak? Za to mały Piotruś zaskoczył mnie swoim słownictwem. No na miejscu Niny, to właśnie wtedy sprawiłabym mu koszmar. Nie powinno mu to przejść płazem. Nina chciała uciec, ale czy na pewno to była jej decyzja? Ciężko mi uwierzyć, że Piotruś by się zemścił... no bo taki trochę za mały na to jest. Chociaż jak używa takich słów, to kto go wie.
"Ciągle prowadził. Jeśli nie odwoził dzieci do szkół ani ich nie odbierał, to akurat jechał do pracy, a po nie,j na poszukiwania nastolatki. W końcu, jakimś cudem, udało mu się wydobyć z paszki jednego papierosa i objąć go swoimi wargami." --> "z paczki" i tam się przecinek nagle wcisnął w słowo