sobota, 5 września 2015

Prolog – Sześcioosobowa rodzina


Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne,
każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób.
Lew Mikołajewicz Tołstoj

Niewielki, skromnie urządzony pokoik o fioletowych ścianach, z kilkoma białymi motylami nad biurkiem. Biała komoda, biała narożnikowa szafa i takiego samego koloru łóżko, z pościelą i narzutą w różowo-popielate paski.
Jakieś pomysły? – zapytał zmęczonym głosem mężczyzna i usadził wygodniej kilkuletniego chłopca na swoich kolanach, a potem rozpoczął walkę z opadającymi powiekami.
Piotruś odgarnął trzy loki ze swojego czoła i spojrzał na dwie starsze siostry. Wzruszył ramionkami i oparł się wygodniej o klatkę piersiową ojca.
Może jej kupmy jakąś fajną płytę? – zaproponowała starsza z sióstr. – Jakąś rapową może, co?
Przecież Nina nie słucha hip-hopu, ona woli One Direction – odezwała się ta młodsza piskliwym głosem i naciągnęła gumkę, którą związane były jej proste, blond włosy.
Rap, a hip-hop to coś zupełnie innego.
Nieprawda.
Prawda, nie znasz się.
Piotrek patrzył chwile na swoje siostry, które właśnie chwytały za rogi poduszek, w celu uderzania się nimi. Potem podniósł głowę na ojca i zapytał:
O cym one mówią?
Nie wiem, synek. – Zacisnął mocniej powieki, po czym otworzył oczy i wykonał ten zabieg trzykrotnie, a dopiero potem zareagował. – Ale nie bijemy się.
Spokojnie zwrócona uwaga nie zdała rezultatu. Dziewczyny zaczęły się już popychać i przekrzykiwać na całego. W końcu zirytowany zachowaniem małolat lub może bardziej zirytowany bezsilnością wobec własnego zmęczenia, chwycił za jedną z poduszek, wyszarpnął ją z dłoni Ani i podniósł głos.
Ona zaczęła – syknęła zdenerwowana Majka i teatralnie splotła ręce na piersi. Usiadła możliwie jak najdalej Anki i wlepiła niebieskie gały w siedmioletniego Piotra. – Może niech on rzuci jakimś pomysłem, zamiast tylko krytykować.
Psecies ja nic nie mówiłem – odpowiedział szybko wielce zbulwersowany. – To tata ksycał – dodał i ponownie oparł się o klatkę piersiową rodzica.
Ale jakiś pomysł mógłbyś mieć – poparła dziesięcioletnią Majkę, cztery lata starsza Anna.
Właśnie, Piotruś – zachęcił go ojciec i połaskotał po żebrach.
Mały śmiał się, zginając w pół, a gdy tata przestał go łaskotać, powiedział:
Kupmy jej cukielki i bobonielę.
Dobry pomysł – poparła brata blondynka. – I kilka czekolad do tego! – dorzuciła entuzjastycznie.
Robert potarł palcami coraz bardziej zmęczone i zaczerwienione oczy. W myśli zlepił słowa i zanim na nowo rozpoczął walkę z opadającymi powiekami, rzekł pytająco:
To ona się czasami nie odchudza?
Odchudza – odpowiedziała Anka. – Ale co z tego? Oni się nie odchudzają – wskazała dwoma palcami na Piotrka i Majkę.
Brunet potaknął wyrozumiale głową, wypuścił powoli powietrze, podrapał się za uchem i po obolałym karku.
Teraz rozumiem – stwierdził, patrząc na młodsze dzieci.
No co? – zdziwił się Piotrek. – Patsę aby więksość była zadowolona.
Ale urodziny są Niny – uświadomiła młodszemu bratu Ania.
A cy to moja wina, ze się ulodziłem w gludniu!? – krzyknął Piotruś i był tak zagniewany na siostrę, że aż zeskoczył z kolan ojca i złapał się za biodra. Wydął usta i wytknął ukradkiem język, będąc pewnym, że ojciec tego nie widzi, bo ten, na krótki moment, zajęty był przeglądaniem maili w telefonie.
Idź się schowaj, dziecko, bo seplenisz.
Anka – syknął Robert.
No, co? Przecież to prawda!
Może i tak, ale on jest mały. – Schował telefon do kieszeni dżinsów i spojrzał na nastoletnią córkę. – Poza tym, w tym przypadku, to akurat przyganiał kocioł garnkowi. Też sepleniłaś, gdy byłaś w jego wieku.
Tylko, że wtedy na mnie krzyczałeś, że mnie nie rozumiesz i mam mówić normalnie, a nie się wygłupiać – wypomniała, wstając z łóżka i podchodząc do okna.
Nieprawda! – uniósł się.
Prawda! – odpowiedziała takim samym tonem, ale nawet na niego nie spojrzała. – Tylko ty jesteś z tych rodziców... – już miała ciągnąć dalej swój wywód i wypomnieć swojemu rodzicielowi wszystkie z możliwych błędów, gdy do pokoju wkroczyła Nina.
Siedemnastolatka była prawie naga. Miała na sobie jedynie obwiązany nad piersiami, sięgający do połowy ud, biały ręcznik. Jej włosy były mokre. Przecierała je drugim ręcznikiem, mniejszym i różowym. Spojrzała na zszokowane twarze całej czwórki. Jej wzrok zatrzymał się na spojrzeniu Roberta, który zdawał się walczyć sam ze sobą by koncentrować się tylko i wyłącznie na jej twarzy.
Po suszarkę przyszłam – wyjaśniła. – Znowu ktoś ją buchnął z łazienki. – Nie wskazała winowajcy, wypowiadając wprost jego imię, ale to, jak cisnęła piorunami w kierunku Anki, było wręcz elektryzujące.
Nina nie czekała też na to, aż brunetka poda jej wspomniany ukradziony przedmiot. Sama podeszła do komody, otworzyła górną szufladę i wyjęła z niej kolorową suszarkę do włosów.
Nie grzeb! Nie jesteś u siebie!
Uwagę Anki puściła mimo uszu. Spojrzała na bruneta przed czterdziestką i zapytała:
O czym tak debatowaliście?
O urodzinach mamy – skłamał na poczekaniu i wpatrywał się w to, jak nastolatka zwija kabel od sprzętu fryzjerskiego.
A dlaczego akurat o jej urodzinach? Moje są pierwsze – przypomniała.
Tobie kupię szlafrok – przemówił, sadząc Piotrka na swoich kolanach, gdyż ten miał trudności, aby się na nie samodzielnie wspiąć.

Kilka dni wcześniej uczył się jeździć na rowerze, boleśnie się wywalił i w efekcie skręcił kostkę.
Obyś nie chodziła taka goła – wyjaśnił Robert i poczochrał syna po skręconych niczym spiralki włosach.
Anka przestała dręczyć kwiatka, odeszła od parapetu i usiadła na łóżku, biorąc w ręce jakieś czasopismo, które nawet ją nie interesowało. Uwadze Roberta nie uszło, iż trzymała gazetę do góry nogami. Już miał coś powiedzieć, ale niespodziewanie poczuł dotyk nastolatki na swoich ramionach.
Jesteś zmęczony – zauważyła.
Miał ochotę się otrząsnąć, ale nie zrobił tego. Siedział niczym skamieniały.
Idź się połóż. Ja przypilnuje dzieciaków – zaproponowała, sunąc dłońmi po jego czarnych, w kilku miejscach już przyprószonych nieznaczną siwizną, włosach.
Robert odchylił głowę do tyłu, by spojrzeć na Ninę. Ta szybko pochwyciła go za skronie i musnęła w czoło.
Mamie to się zawsze studia marzyły – powiedziała szybko, odskakując w tył i ponownie sięgnęła po suszarkę, która tym razem spoczywała na blacie komody. – Tak sobie pomyślałam, że skoro już ma ciebie, a my jesteśmy w miarę duzi, to może niech na nie wróci.
Ja jesce jestem mały – powiedział do siostry Piotruś, wychylając się przez ramie ojca, by móc na nią zerknąć.
Nina nic nie odpowiedziała, bo w unikaniu odpowiedzi i ignorowaniu pytań była prawdziwą mistrzynią, szczególnie, gdy chodziło o jej młodsze rodzeństwo.
Wysuszę włosy i mogę na nich potem zerkać – poinformowała właściwie tylko Roberta. Wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
To skoro już macie opiekę – zaczął, chwytając chłopca pod pachami i wstając z nim. – To ja się zdrzemnę. – Posadził syna na krześle, na którym wcześniej siedział i zaczął się wycofywać.
Ja nie potrzebuję opieki – zauważyła Anka. – Poza tym mogłam się nimi zająć, ale nie prosiłeś.
Niny nie musiałem prosić.
Nina to, Nina tamto. To mnie powinieneś faworyzować, bo to ja jestem twoją córką! – uniosła się, a mały Piotruś oraz nieco starsza od niego Maja tylko ruszali głowami, przenosząc spojrzenia z ojca na siostrę i z siostry na ojca.
Nikogo nie faworyzuje!
Gówno prawda! – odkrzyknęła i teatralnie rzuciła gazetą o podłogę nieopodal łóżka, na którym siedziała.
Zmień ton i nie takimi słowami!
Robert był zirytowany, na co wskazywała nadmierna gestykulacja jedną dłonią i stopa skierowana o krok do przodu.
Bo co!?
Bo ci za moment w ucho strzelę!
Ninie sobie strzel – odpyskowała i nie czekając na jakikolwiek ruch ojca, słysząc otwieranie frontowych drzwi, wyminęła go i skierowała się schodami w dół. – Sylwia!? – krzyknęła. – Pomóc ci przy rozpakowywaniu? – zaproponowała macosze, będąc już w kuchni.
Zirytowany mężczyzna przewrócił oczami i zauważył, jak Majka otwiera usta.
Ani się waż coś powiedzieć – ostrzegł jasnowłosą dziewczynkę.
Ale przecież ja nic...
Bez słowa, powiedziałem! – uniósł się i położył dłoń na klamce.
No ale nic nie mówiłam. – Majka wychyliła się, by podnieść czasopismo, a Piotrek zakręcił się powoli na obrotowym krześle.
Zatrzymał się akurat tak, że znajdował się dokładnie naprzeciw ojca.
A ty chcesz coś powiedzieć? – zapytał się Robert syna.
Piotruś wzruszył ramionami i już miał przemilczeć całą sprawę, gdy usłyszał za plecami słowa siostry, mówiące on zawsze ma coś do powiedzenia.
Wcale, ze nie! – krzyknął, wstając. – Nic telaz nie ciałem. Bo ja to nawet nie wiem, co to jest to fawolyzwanie. – Zirytowany poruszał rękoma, tylko po to, by potem wcisnąć je do kieszeni i wymaszerować z pokoju.
Robert oparł się o pobliską ścianę, wypuścił powoli powietrze przez lekko zaciśnięte zęby, a potem uderzył delikatnie potylicą, o pokryty miękką tapetą mur.
Dom wariatów – szepnął.
Robert, robię obiad! Będziesz z nami jadł!? – krzyknęła z parteru żona mężczyzny.
Brunet spojrzał na zegar w kształcie motyla, wiszący na ścianie dokładnie naprzeciw niego.
O jedenastej godzinie obiad będzie robić? – zapytał cicho, jakby sam do siebie. – I to w sobotę? – dodał. – A nie mówiłem, że to istny dom wariatów? – zapytał Majkę i puścił w kierunku dziesięciolatki oczko.
To będziesz jadł z nami czy idziesz spać, bo nie słyszałam!? – krzyczała dalej z parteru Sylwia.
Jeśli szybko będzie ten obiad, to zjem z wami – mówił na tyle głośno, by go słyszała i schodził po schodach jednocześnie. – A potem się położę – dodał, sięgając po jedno jabłko, które Piotruś właśnie przekładał z siatki, do bambusowej miski, postawionej na białym, kuchennym blacie.
Oczywiście Piotrek nie sięgał do blatu, więc był zmuszony stać na drewnianym taborecie. Wykładał pojedynczo owoce i obserwował ojca, jak zagryza jeden z nich. Przyjemność jedzenia Roberta trwała tylko chwile, gdyż zaraz kobieta wyrwała mu jabłko z dłoni i zwróciła uwagę:
Nie jedz przed obiadem. Chwila moment i będzie. – Sama zagryzła owoc i położyła go na pobliskim parapecie, gdzie stały metalowe mini wiadereczka ze świeżymi przyprawami. Oczywiście, każda roślinka była skrupulatnie opisana.
Brunetka powróciła na moment do męża, cmoknęła go w policzek, poklepała po nim i po drodze do patelni z rozgrzanym olejem, zsadziła Piotrusia z taboretu, bo ten właśnie oznajmił wszystkim, że skończył przekładanie tych pseklentych owoców.
Dziesięć minut później, cała sześcioosobowa rodzina zasiadła do stołu w przestronnej, nowocześnie i bogato urządzonej kuchni. Nina nadal nie była w pełni ubrana, ale tym razem przynajmniej zaciągnęła na siebie letni szlafrok, zakrywający to wszystko, co zakryć powinien.
Przerzuciłam całą szafę, wiecie? I nadal nie znalazłam nic odpowiedniego – poskarżyła się, nakłuwając frytkę na widelec i mocząc ją w majonezie.
Odpowiedniego na co? – zapytał Robert, unosząc się z niewygodnego krzesła o najnowszym designu, by móc dosięgnąć solniczki.
Idę z Patrykiem do kina – odpowiedziała.
Z tym z twojej szkoły? – Sylwia włączyła się do dyskusji.
Już nie jest z mojej szkoły. – Zmieszana odgarnęła włosy za ucho. – Wywalili go. – Postawiła na szczerość, ale wzruszyła przy tym tak olewająco jednym ramieniem, jakby wspomniane kłopoty Patryka zupełnie ją nie obchodziły.
Za fryzurę? – wtrąciła się Anka, doskonale wiedząc, iż Patryk, to ten chłopak o kruczoczarnych włosach, ściętych na niskiego irokeza, zakończonego czerwonymi refleksami.
I tak siedzieli w sześć osób przy wspólnym stole. Jedli i debatowali. Śmiali się z błahych rzeczy i wykłócali o drobnostki. Nie zdawali sobie jeszcze sprawy z tego, że za sześć miesięcy, będzie ich przy tym stole o dokładnie jedną osobę mniej, a ich życie zmieni się na zawsze i to nieodwracalnie. 

21 komentarzy:

  1. Rozdziały będą jakoś znacznie zmieniane? Bo jeśli nie, to nie wwidziałabym sensu komentowania tych rozdziałów, które znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat będzie zależeć od rozdziału. Prolog i pierwszy rozdział są takie same :)
      ja się postaram przenieść komentarze, bo wiem, że się da, ale to już w inny dzień nad tym posiedzę.

      Usuń
  2. Hm...poczekam na rozdzialy, bo wiem, ze kogos ktos porwie. Zobaczymy jak bedzie z akcja. Moje serce zaskarbil sobie Piotrus. Pierwszy raz spotykam sie z opowiadaniem, gdzie wystepuje maly chlopiec.
    Mam dziwne wrazenie, ze Robert ma jakis blizsze relacje z Nina. Albo sie myle xD
    Pierwszy akapit jakos mi nie pasuje w ogole. Czasem widzialam brak przecinkow.
    Poczekam na rozwiniecie akcji. Moze bedzie ciekawie. ;) Lubie thrillery.

    Weny zycze i pozdrawiam!

    dragon-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, co do przecinków, to z pewnością masz rację. Przecinki zazwyczaj nie lubią mnie, a ja zazwyczaj nie lubię przecinków. Cały czas się uczę i staram ogarnąć interpunkcję.
      Naprawdę pierwszy raz spotkałaś się z opowiadaniem, gdzie występuje mały chłopiec? Toż to normalnie niemożliwe.

      Usuń
    2. Ja też mam problemy z interpunkcją i choć u innych mogę zauważyć błędy, to u siebie gorzej je wyłapać.
      Dobra, drugi raz. Zapomniałam o jednym blogu. Tak większość jest raczej o nastolatkach, którzy podziali gdzieś swoje rodzeństwo i zbiegiem okoliczności są jedynakami.

      Usuń
  3. Weszłam tutaj, przeczytawszy Twój komentarz pod prologiem ,,Niezależności" na moim blogu, i myślę, że zostanę. jest w tym prologu coś, co przyciąga i chce się zostać dłużej - nawet jeśli nie zakończyłbys go w tak ciekawy sposób. Opisujesz tę rodzinę w naprawdę ciepły sposób, nawet jeśłi nie zawsze sie zgadzają ze sobą, ale widać i czuć miedyz nimi prawdziwą miłość, opiekę, ciepło. Właściwie w tych sprzeczkach to zapewnie bardziej niż poza nimi ;). Widać, że dzieciaki są zupełnie rózne i nie chodzi tylko o wiek. PIsotruś jest przesłodki, ale i rezolutny. Nina najwyraźniej chce już być dorosła, ale pewnie keszcze nie jest tak do końca... Aż mnie zdziwiło, że rodzice nic nie powiedizeli na to, że się spotyka z cłopakiem, któego wyrzucili ze szkoły...ale zapewne o tym była dalsza część dyskusji przy obiedzie(swoją drogą, faktycznie dziwne, tak wcześnie jesć ten oboad... ale iść później spać, drogi panie Robercie, to też nie jest takie zupełnie normalne, a wiec... xD) Co do uwag, niestety jest sporo błędów interpunkcyjnych, czasem też trochę dziwnie formułujesz zdania, no i jak na mój gust zdecydowanie za mało opisów, choć może się to zmieni w rozdziałach. Jednak ogólnie zainteresowałeś mnie na tyle, że będe czekać na I rozdział :) Zapraszam do mnie, zapiski-condawiramurs.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałem by ta rodzina była naturalna, typowa, taka polska. Zazwyczaj w opowiadaniach blogowych panuje taki zwyczaj idealizowania i jak ktoś przedstawia rodzinkę, to gdy sobie "kochaniują", jedzą śniadanko, mama smaży naleśniki czy omlety, a tata czyta gazetę... ja nie chciałem tego tak "amerykanizować" ani ulepszać, ujednolicać. Chciałem by każdy członek rodziny, w tym także dzieci, piec i kot mieli swoje niepowtarzalne charaktery, kłócili się, godzili, bawili z sobą, bili się (niestety tak jest w życiu, takie są często relacje rodzeństwa, i nie ma też idealnych małżeństw bez spięć i choćby drobnych sprzeczek). Życie to życie, nie można się w nim ciągle uśmiechać, a to opowiadanie miało być życiowe.
      Nie powiedzieli nic, że spotyka się z chłopakiem, którego wyrzucili ze szkoły, bo nie każdego kogo wywalają ze szkoły można nazwać typkiem niebezpiecznym, czy kryminalistą. Mogli go wywalić za pyskówki i frekwencje. Ja też bym siedemnastolatce nie zabraniał, wolałbym zaufać, wiedzieć jak jest i że ona z kimś takim jest, niż by się spotykała w sekrecie. Bezpieczniej jest takiego zaprosić do domu, na grilla, pogadać z nim i ewentualnie spłoszyć, niżeli udawać, że się nie wie, że córka się z takim przyjaźni, albo co gorsza naprawdę czegoś takiego nie wiedzieć. Robert jako dziecko też sam nie był aniołkiem, ale o tym będzie później, zresztą Patryk (ten wywalony ze szkoły), także jeszcze się pojawi w opowiadaniu.
      Robert pracował w nocy, więc nic dziwnego, że musiał odespać. On ogólnie bardzo dużo pracuje i w domu w sumie tylko jada i sypia, ewentualnie rozstawia dzieci po kątach i niekiedy pomaga w lekcjach, ale o tym też będzie później. Robert nie jest jakimś super mężem i ojcem, jest taki zwyczajny? Ja bym go nazwał "przeciętny czterdziestoletni Kowalski" xD.
      Tak, tak, ta nieszczęsna interpunkcja. Jak kiedyś znajdziesz czas, to możesz mi wypunktować kilka takich błędów i wytłumaczyć dlaczego stawia się przecinek w tym i w tym miejscu, to może wtedy, na takich przykładach dotyczących typowo zdań wyjętych z mojego opowiadania coś zrozumiem i lepiej zapamiętam.
      Kiedy dziwnie formułuje zdania? W dialogach? Jeśli tak, to już tłumaczę, że chciałem by po prostu brzmiały naturalnie i ludzie nie zawsze posługują się poprawną polszczyzną w rozmowie, dzieci zwłaszcza.
      Opisów w tym opowiadaniu będzie niewiele, stawiam tylko i wyłącznie na konkrety i to co jest konieczne. Trochę więcej opisów się pojawia dopiero, gdy pojawi się policjantka, której przydzielą sprawę tej rodziny.

      Usuń
  4. Prolog świetny, przyciąga uwagę. Rodzina ta jest trochę jak każda inna ale wyróżnia ją jedna ważna rzecz, jest to miłość i wsparcie. Robert jest dobrym ojcem ale myślę że powinien częściej przebywać w domu. Natomiast Anka jest chyba trochę zazdrosna o Ninę mówiąc że Robert ją faworyzuje. Piotruś natomiast to mały szczęśliwy chłopiec. Wielu rzeczy nie rozumie ale jest bystry. Zastanawia mnie kto odejdzie z tej rodziny i jak to wpłynie na rodzinę.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Nina nie czekała też na to aż brunetka" - przed "aż" powinien być przecinek
    "przypilnuje dzieciaków" - przypilnuję
    Takie małe potknięcia, ale nie zwracają za bardzo uwagi :) Co do prologu to ciekawi mnie kto "odpadnie" z całej rodziny, ale wydaje mi się, że to będzie Nina albo Anka. Bo Anka jest zazdrosna o Ninę. A potem Robert mógłby mieć wyrzuty sumienia, że może faktycznie faworyzował Ninę i tak dalej. Najbardziej spodobała mi się postać Piotrusia. Taki mały, kochany chłopiec :) Mam nadzieję, że to nie on odejdzie, bo się naprawdę wkurzę! Lecę czytać rozdziały :)
    P.S. Dziękuję za wszystkie uwagi dotyczące naszych postów, wszystkie dokładnie czytamy :) Po zakończeniu całej historii mamy w planach dodać wszystkie szczegóły i poprawki. I na pewno weźmiemy pod uwagę kilka pana uwag. Bo gdyby się nad tym głębiej zastanowić, kilka wątków nie trzyma się kupy :)
    Pozdrawiamy!
    http://klatwa-blizniakow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę Piotruś zdobywa coraz większą rzeszę fanów, ciekawe czy pozostanie tak do samego końca.
      Nie na "pan" błagam was ;)

      Usuń
  6. hahhhaa, Piotruś jest mistrzem xd W ogóle jak już tworzysz dziecięce postacie to są fenomenalne ;p Jej... najgorsze, wymyślanie prezentu. Ja tam zawsze mam z tym ogromny problem. ;d
    Robert jest ojcem Niny? Czy tylko ojczymem? Bo zastanowiły mnie słowa Anki, że to ona jest jego córką. Ale to by wyjaśniało, czemu Nina nie krępowała się latać przy nim w samym ręczniku. Jakby był jej ojcem, to pewnie nie weszłaby taka nieubrana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robert jest tylko ojczymem.
      A mnie się wydaje, że właśnie powinno być odwrotnie, że córka nie powinna krępować się ojca, ale już obcego człowieka raczej by wypadało się krępować.

      Usuń
  7. Zaglądając do tego z twoich blogów, bo postanowiłam nadrabiać od tego co ma najmniej rozdziałów, zastanawiałam się co mnie tutaj spotka i spotkałam zmęczonego faceta, który mimo wszystko nie tylko zerka na dzieci, ale też szuka prezentu dla swojej pasierbicy. Piękny gest i z życia wiem, że nie każdy ojczym jest zdolny do takich poświęceń. Zastanawiam się jednak czy to poświęcenie Roberta nie jest podszyte jakimiś nieczystymi intencjami i brudnymi machlojkami łóżkowymi z nastolatką. Sama Nina się go zupełnie nie krępuje, co jest albo dziwne, bo wygląda tak jakby chciała go zarwać, albo właśnie bardzo normalne, bo po prostu traktuje go jak ojca i jest otwarta i nie ma skrępowania przed facetem, który np wielokrotnie mył jej włosy gdy była młodsza i siedziała nago we wannie. Tutaj jak sam widzisz autorze można się doszukiwać różnych relacji między bohaterami, zarówno tych dobrych jak i złych, a znając już trochę twoją twórczość, wydaje mi się, że prawda będzie leżała gdzieś po środku.
    Oczywiście jest też reszta dzieci i tu bardzo wyróżnili się - zazdrosna o Ninę Anka, oraz mały, pocieszny, sepleniący Piotruś. Pokochałam to dziecko niemal od pierwszych słów jakie wypowiedział. Majka póki co jest mi obojętna.
    Sylwia i jej niechęć do gotowania. Skąd ja to znam? A no tak! Mam podobnie. Mimo wszystko jednak robi co musi i jakoś tę rodzinę się stara wykarmić. Szacun jej za to, bo to jednak nie jest obiad dla trzech czy czterech osób, a dla szóstki.
    Patryk z irokezem. Super, że rodzice tacy tolerancyjni. Niby przeciwni, niby niechętni, a jednak... kierują się widać zasadą, że przyjaciół za swoich dzieci wybrać nie mogą, i że ingerować też za bardzo w ich pierwsze miłostki im nie wolno. Wyrażają swoje zdanie, są szczerzy w osądach według siebie, ale to jednak wybór dzieciaków a nie ich z kim się będą lizać za płotem xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zachowanie Niny względem Roberta można rozumieć różnie i z dwóch stron je odczytywać.
      Lizać za płotem... Boże, jakie ty masz znowuż brudne myśli.

      Usuń
  8. O Rety jak to wciąga!
    To znaczy Witaj :) ale już Cię dziś witałam, więc witaj tutaj. Na początku bałam się, że nie ogarnę kto jest kimś, ale teraz rozumiem, że Majka, Anka i Piotruś są z pierwszego związku Roberta a Nina to córka Sylwi.
    Piotruś jest rozmiękczający po prostu i jedyne co mi tu nie pasowało to "- nieprwda" z ust ojca bo tak raczej odpowiadają male dzieci, ale on biedak jest tak zmęczony, ze wszystko mu wybaczam. W ogóle jego tez pokochalam całym sercem i nie mogę się doczekać kiedy znowu bede mogla usiasc do dalszego ciągu. Pewnie jutro bo dzis juz spac mi sie chce, a piszesz tak, ze chce chłonąć każdą literkę i każdą najmniejszą informację.
    To na razie :) wrócę niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie ogarniasz kto jest kim. Anka jest z pierwszego związku Roberta, Nina i Majka z pierwszych związków Sylwii (mają innego ojca), Piotruś jest wspólny.

      Usuń
  9. Kurcze, wpadłam, mówię, a sprawdzę prolog i cholerka! Zakochałam się!
    a tym co mnie urzekło, albo tym który mnie urzekł jest Piotruś i jego zdrobnienia! Zakochałam się :D Totalnie!
    Piszesz świetnie, lekko, dużo dialogów, co uwielbiam, a czyta się migiem, i chce się jeszcze!
    Więc idę dalej ;)

    Pozdrawiam!

    xl-ka.blog.pl
    grangervelsnape.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, Piotruś ma specyficzną wymowę. Sepleni maluszek.

      Usuń
  10. Czytam drugi raz i drugi raz myślę, że lubię te rodzinę. Jest zwyczajna, nie wyidealizowana, mają swoje problemy, humory, nie jest idealnie i to daje taki "swojski" klimat.
    Nie podoba mi się absolutnie to, że Robert musiał wkładać jakiś wysiłek w to, żeby nie patrzeć na Ninę. Bądź co bądź, to jednak dziecko, dlatego mnie to trochę odstraszyło. I wkurzają mnie faceci pracujący po nocach! Są potem nie do życia jak Robert albo w ogóle zaraz wracają do pracy, no cholera człowieka bierze. Mam do niego jednak mimo wszystko dobre podejście, wydaje mi się być sympatyczny, jednak nastraszyłeś mnie, że nie do końca będzie, więc lepiej się o nim nie wypowiadam, tylko czekam na rozwój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nastraszyłem? Ojojoj. Przepraszam, nie chciałem.
      Chciałem natomiast, by w opowiadaniu było tak "swojsko".

      Usuń