Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne,
każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób.
Lew Mikołajewicz Tołstoj
Niewielki,
skromnie urządzony pokoik o fioletowych ścianach, z kilkoma białymi
motylami nad biurkiem. Biała komoda, biała narożnikowa szafa i
takiego samego koloru łóżko, z pościelą i narzutą w
różowo-popielate paski.
–
Jakieś
pomysły? – zapytał zmęczonym głosem mężczyzna i usadził
wygodniej kilkuletniego chłopca na swoich kolanach, a potem
rozpoczął walkę z opadającymi powiekami.
Piotruś
odgarnął trzy loki ze swojego czoła i spojrzał na dwie starsze
siostry. Wzruszył ramionkami i oparł się wygodniej o klatkę
piersiową ojca.
–
Może
jej kupmy jakąś fajną płytę? – zaproponowała starsza z
sióstr. – Jakąś rapową może, co?
–
Przecież
Nina nie słucha hip-hopu, ona woli One Direction – odezwała się
ta młodsza piskliwym głosem i naciągnęła gumkę, którą
związane były jej proste, blond włosy.
–
Rap,
a hip-hop to coś zupełnie innego.
–
Nieprawda.
–
Prawda,
nie znasz się.
Piotrek
patrzył chwile na swoje siostry, które właśnie chwytały za rogi
poduszek, w celu uderzania się nimi. Potem podniósł głowę na
ojca i zapytał:
–
O
cym one mówią?
–
Nie
wiem, synek. – Zacisnął mocniej powieki, po czym otworzył oczy i
wykonał ten zabieg trzykrotnie, a dopiero potem zareagował. – Ale
nie bijemy się.
Spokojnie
zwrócona uwaga nie zdała rezultatu. Dziewczyny zaczęły się już
popychać i przekrzykiwać na całego. W końcu zirytowany
zachowaniem małolat lub może bardziej zirytowany bezsilnością
wobec własnego zmęczenia, chwycił za jedną z poduszek, wyszarpnął
ją z dłoni Ani i podniósł głos.
–
Ona
zaczęła – syknęła zdenerwowana Majka i teatralnie splotła ręce
na piersi. Usiadła możliwie jak najdalej Anki i wlepiła niebieskie
gały w siedmioletniego Piotra. – Może niech on rzuci jakimś
pomysłem, zamiast tylko krytykować.
–
Psecies
ja nic nie mówiłem – odpowiedział szybko wielce zbulwersowany. –
To tata ksycał – dodał i ponownie oparł się o klatkę piersiową
rodzica.
–
Ale
jakiś pomysł mógłbyś mieć – poparła dziesięcioletnią
Majkę, cztery lata starsza Anna.
–
Właśnie,
Piotruś – zachęcił go ojciec i połaskotał po żebrach.
Mały
śmiał się, zginając w pół, a gdy tata przestał go łaskotać,
powiedział:
–
Kupmy
jej cukielki i bobonielę.
–
Dobry
pomysł – poparła brata blondynka. – I kilka czekolad do tego! –
dorzuciła entuzjastycznie.
Robert
potarł palcami coraz bardziej zmęczone i zaczerwienione oczy. W
myśli zlepił słowa i zanim na nowo rozpoczął walkę z
opadającymi powiekami, rzekł pytająco:
–
To
ona się czasami nie odchudza?
–
Odchudza
– odpowiedziała Anka. – Ale co z tego? Oni się nie odchudzają
– wskazała dwoma palcami na Piotrka i Majkę.
Brunet
potaknął wyrozumiale głową, wypuścił powoli powietrze, podrapał
się za uchem i po obolałym karku.
–
Teraz
rozumiem – stwierdził, patrząc na młodsze dzieci.
–
No
co? – zdziwił się Piotrek. – Patsę aby więksość była
zadowolona.
–
Ale
urodziny są Niny – uświadomiła młodszemu bratu Ania.
–
A cy
to moja wina, ze się ulodziłem w gludniu!? – krzyknął Piotruś
i był tak zagniewany na siostrę, że aż zeskoczył z kolan ojca i
złapał się za biodra. Wydął usta i wytknął ukradkiem język,
będąc pewnym, że ojciec tego nie widzi, bo ten, na krótki moment,
zajęty był przeglądaniem maili w telefonie.
–
Idź
się schowaj, dziecko, bo seplenisz.
–
Anka
– syknął Robert.
–
No,
co? Przecież to prawda!
–
Może
i tak, ale on jest mały. – Schował telefon do kieszeni dżinsów
i spojrzał na nastoletnią córkę. – Poza tym, w tym przypadku,
to akurat przyganiał kocioł garnkowi. Też sepleniłaś, gdy byłaś
w jego wieku.
–
Tylko,
że wtedy na mnie krzyczałeś, że mnie nie rozumiesz i mam mówić
normalnie, a nie się wygłupiać – wypomniała, wstając z łóżka
i podchodząc do okna.
–
Nieprawda!
– uniósł się.
–
Prawda!
– odpowiedziała takim samym tonem, ale nawet na niego nie
spojrzała. – Tylko ty jesteś z tych rodziców... – już miała
ciągnąć dalej swój wywód i wypomnieć swojemu rodzicielowi
wszystkie z możliwych błędów, gdy do pokoju wkroczyła Nina.
Siedemnastolatka
była prawie naga. Miała na sobie jedynie obwiązany nad piersiami,
sięgający do połowy ud, biały ręcznik. Jej włosy były mokre.
Przecierała je drugim ręcznikiem, mniejszym i różowym. Spojrzała
na zszokowane twarze całej czwórki. Jej wzrok zatrzymał się na
spojrzeniu Roberta, który zdawał się walczyć sam ze sobą by
koncentrować się tylko i wyłącznie na jej twarzy.
–
Po
suszarkę przyszłam – wyjaśniła. – Znowu ktoś ją buchnął z
łazienki. – Nie wskazała winowajcy, wypowiadając wprost jego
imię, ale to, jak cisnęła piorunami w kierunku Anki, było wręcz
elektryzujące.
Nina
nie czekała też na to, aż brunetka poda jej wspomniany ukradziony
przedmiot. Sama podeszła do komody, otworzyła górną szufladę i
wyjęła z niej kolorową suszarkę do włosów.
–
Nie
grzeb! Nie jesteś u siebie!
Uwagę
Anki puściła mimo uszu. Spojrzała na bruneta przed czterdziestką
i zapytała:
–
O
czym tak debatowaliście?
–
O
urodzinach mamy – skłamał na poczekaniu i wpatrywał się w to,
jak nastolatka zwija kabel od sprzętu fryzjerskiego.
–
A
dlaczego akurat o jej urodzinach? Moje są pierwsze – przypomniała.
–
Tobie
kupię szlafrok – przemówił, sadząc Piotrka na swoich kolanach,
gdyż ten miał trudności, aby się na nie samodzielnie wspiąć.
Kilka
dni wcześniej uczył się jeździć na rowerze, boleśnie się
wywalił i w efekcie skręcił kostkę.
–
Obyś
nie chodziła taka goła – wyjaśnił Robert i poczochrał syna po
skręconych niczym spiralki włosach.
Anka
przestała dręczyć kwiatka, odeszła od parapetu i usiadła na
łóżku, biorąc w ręce jakieś czasopismo, które nawet ją nie
interesowało. Uwadze Roberta nie uszło, iż trzymała gazetę do
góry nogami. Już miał coś powiedzieć, ale niespodziewanie poczuł
dotyk nastolatki na swoich ramionach.
–
Jesteś
zmęczony – zauważyła.
Miał
ochotę się otrząsnąć, ale nie zrobił tego. Siedział niczym
skamieniały.
–
Idź
się połóż. Ja przypilnuje dzieciaków – zaproponowała, sunąc
dłońmi po jego czarnych, w kilku miejscach już przyprószonych
nieznaczną siwizną, włosach.
Robert
odchylił głowę do tyłu, by spojrzeć na Ninę. Ta szybko
pochwyciła go za skronie i musnęła w czoło.
–
Mamie
to się zawsze studia marzyły – powiedziała szybko, odskakując w
tył i ponownie sięgnęła po suszarkę, która tym razem spoczywała
na blacie komody. – Tak sobie pomyślałam, że skoro już ma
ciebie, a my jesteśmy w miarę duzi, to może niech na nie wróci.
–
Ja
jesce jestem mały – powiedział do siostry Piotruś, wychylając
się przez ramie ojca, by móc na nią zerknąć.
Nina
nic nie odpowiedziała, bo w unikaniu odpowiedzi i ignorowaniu pytań
była prawdziwą mistrzynią, szczególnie, gdy chodziło o jej
młodsze rodzeństwo.
–
Wysuszę
włosy i mogę na nich potem zerkać – poinformowała właściwie
tylko Roberta. Wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
–
To
skoro już macie opiekę – zaczął, chwytając chłopca pod
pachami i wstając z nim. – To ja się zdrzemnę. – Posadził
syna na krześle, na którym wcześniej siedział i zaczął się
wycofywać.
–
Ja
nie potrzebuję opieki – zauważyła Anka. – Poza tym mogłam się
nimi zająć, ale nie prosiłeś.
–
Niny
nie musiałem prosić.
–
Nina
to, Nina tamto. To mnie powinieneś faworyzować, bo to ja jestem
twoją córką! – uniosła się, a mały Piotruś oraz nieco
starsza od niego Maja tylko ruszali głowami, przenosząc spojrzenia
z ojca na siostrę i z siostry na ojca.
–
Nikogo
nie faworyzuje!
–
Gówno
prawda! – odkrzyknęła i teatralnie rzuciła gazetą o podłogę
nieopodal łóżka, na którym siedziała.
–
Zmień
ton i nie takimi słowami!
Robert
był zirytowany, na co wskazywała nadmierna gestykulacja jedną
dłonią i stopa skierowana o krok do przodu.
–
Bo
co!?
–
Bo
ci za moment w ucho strzelę!
–
Ninie
sobie strzel – odpyskowała i nie czekając na jakikolwiek ruch
ojca, słysząc otwieranie frontowych drzwi, wyminęła go i
skierowała się schodami w dół. – Sylwia!? – krzyknęła. –
Pomóc ci przy rozpakowywaniu? – zaproponowała macosze, będąc
już w kuchni.
Zirytowany
mężczyzna przewrócił oczami i zauważył, jak Majka otwiera usta.
–
Ani
się waż coś powiedzieć – ostrzegł jasnowłosą dziewczynkę.
–
Ale
przecież ja nic...
–
Bez
słowa, powiedziałem! – uniósł się i położył dłoń na
klamce.
–
No
ale nic nie mówiłam. – Majka wychyliła się, by podnieść
czasopismo, a Piotrek zakręcił się powoli na obrotowym krześle.
Zatrzymał
się akurat tak, że znajdował się dokładnie naprzeciw ojca.
–
A ty
chcesz coś powiedzieć? – zapytał się Robert syna.
Piotruś
wzruszył ramionami i już miał przemilczeć całą sprawę, gdy
usłyszał za plecami słowa siostry, mówiące on zawsze ma coś
do powiedzenia.
–
Wcale,
ze nie! – krzyknął, wstając. – Nic telaz nie ciałem. Bo ja to
nawet nie wiem, co to jest to fawolyzwanie. – Zirytowany poruszał
rękoma, tylko po to, by potem wcisnąć je do kieszeni i
wymaszerować z pokoju.
Robert
oparł się o pobliską ścianę, wypuścił powoli powietrze przez
lekko zaciśnięte zęby, a potem uderzył delikatnie potylicą, o
pokryty miękką tapetą mur.
–
Dom
wariatów – szepnął.
–
Robert,
robię obiad! Będziesz z nami jadł!? – krzyknęła z parteru żona
mężczyzny.
Brunet
spojrzał na zegar w kształcie motyla, wiszący na ścianie
dokładnie naprzeciw niego.
–
O
jedenastej godzinie obiad będzie robić? – zapytał cicho, jakby
sam do siebie. – I to w sobotę? – dodał. – A nie mówiłem,
że to istny dom wariatów? – zapytał Majkę i puścił w kierunku
dziesięciolatki oczko.
–
To
będziesz jadł z nami czy idziesz spać, bo nie słyszałam!? –
krzyczała dalej z parteru Sylwia.
–
Jeśli
szybko będzie ten obiad, to zjem z wami – mówił na tyle głośno,
by go słyszała i schodził po schodach jednocześnie. – A potem
się położę – dodał, sięgając po jedno jabłko, które
Piotruś właśnie przekładał z siatki, do bambusowej miski,
postawionej na białym, kuchennym blacie.
Oczywiście
Piotrek nie sięgał do blatu, więc był zmuszony stać na
drewnianym taborecie. Wykładał pojedynczo owoce i obserwował ojca,
jak zagryza jeden z nich. Przyjemność jedzenia Roberta trwała
tylko chwile, gdyż zaraz kobieta wyrwała mu jabłko z dłoni i
zwróciła uwagę:
–
Nie
jedz przed obiadem. Chwila moment i będzie. – Sama zagryzła owoc
i położyła go na pobliskim parapecie, gdzie stały metalowe mini
wiadereczka ze świeżymi przyprawami. Oczywiście, każda roślinka
była skrupulatnie opisana.
Brunetka
powróciła na moment do męża, cmoknęła go w policzek, poklepała
po nim i po drodze do patelni z rozgrzanym olejem, zsadziła
Piotrusia z taboretu, bo ten właśnie oznajmił wszystkim, że
skończył przekładanie tych pseklentych owoców.
Dziesięć
minut później, cała sześcioosobowa rodzina zasiadła do stołu w
przestronnej, nowocześnie i bogato urządzonej kuchni. Nina nadal
nie była w pełni ubrana, ale tym razem przynajmniej zaciągnęła
na siebie letni szlafrok, zakrywający to wszystko, co zakryć
powinien.
–
Przerzuciłam
całą szafę, wiecie? I nadal nie znalazłam nic odpowiedniego –
poskarżyła się, nakłuwając frytkę na widelec i mocząc ją w
majonezie.
–
Odpowiedniego
na co? – zapytał Robert, unosząc się z niewygodnego krzesła o
najnowszym designu, by móc dosięgnąć solniczki.
–
Idę
z Patrykiem do kina – odpowiedziała.
–
Z
tym z twojej szkoły? – Sylwia włączyła się do dyskusji.
–
Już
nie jest z mojej szkoły. – Zmieszana odgarnęła włosy za ucho. –
Wywalili go. – Postawiła na szczerość, ale wzruszyła przy tym
tak olewająco jednym ramieniem, jakby wspomniane kłopoty Patryka
zupełnie ją nie obchodziły.
–
Za
fryzurę? – wtrąciła się Anka, doskonale wiedząc, iż Patryk,
to ten chłopak o kruczoczarnych włosach, ściętych na niskiego
irokeza, zakończonego czerwonymi refleksami.
I
tak siedzieli w sześć osób przy wspólnym stole. Jedli i
debatowali. Śmiali się z błahych rzeczy i wykłócali o
drobnostki. Nie zdawali sobie jeszcze sprawy z tego, że za sześć
miesięcy, będzie ich przy tym stole o dokładnie jedną osobę
mniej, a ich życie zmieni się na zawsze i to nieodwracalnie.
Rozdziały będą jakoś znacznie zmieniane? Bo jeśli nie, to nie wwidziałabym sensu komentowania tych rozdziałów, które znam.
OdpowiedzUsuńTo akurat będzie zależeć od rozdziału. Prolog i pierwszy rozdział są takie same :)
Usuńja się postaram przenieść komentarze, bo wiem, że się da, ale to już w inny dzień nad tym posiedzę.
Hm...poczekam na rozdzialy, bo wiem, ze kogos ktos porwie. Zobaczymy jak bedzie z akcja. Moje serce zaskarbil sobie Piotrus. Pierwszy raz spotykam sie z opowiadaniem, gdzie wystepuje maly chlopiec.
OdpowiedzUsuńMam dziwne wrazenie, ze Robert ma jakis blizsze relacje z Nina. Albo sie myle xD
Pierwszy akapit jakos mi nie pasuje w ogole. Czasem widzialam brak przecinkow.
Poczekam na rozwiniecie akcji. Moze bedzie ciekawie. ;) Lubie thrillery.
Weny zycze i pozdrawiam!
dragon-story.blogspot.com
Tak, co do przecinków, to z pewnością masz rację. Przecinki zazwyczaj nie lubią mnie, a ja zazwyczaj nie lubię przecinków. Cały czas się uczę i staram ogarnąć interpunkcję.
UsuńNaprawdę pierwszy raz spotkałaś się z opowiadaniem, gdzie występuje mały chłopiec? Toż to normalnie niemożliwe.
Ja też mam problemy z interpunkcją i choć u innych mogę zauważyć błędy, to u siebie gorzej je wyłapać.
UsuńDobra, drugi raz. Zapomniałam o jednym blogu. Tak większość jest raczej o nastolatkach, którzy podziali gdzieś swoje rodzeństwo i zbiegiem okoliczności są jedynakami.
Weszłam tutaj, przeczytawszy Twój komentarz pod prologiem ,,Niezależności" na moim blogu, i myślę, że zostanę. jest w tym prologu coś, co przyciąga i chce się zostać dłużej - nawet jeśli nie zakończyłbys go w tak ciekawy sposób. Opisujesz tę rodzinę w naprawdę ciepły sposób, nawet jeśłi nie zawsze sie zgadzają ze sobą, ale widać i czuć miedyz nimi prawdziwą miłość, opiekę, ciepło. Właściwie w tych sprzeczkach to zapewnie bardziej niż poza nimi ;). Widać, że dzieciaki są zupełnie rózne i nie chodzi tylko o wiek. PIsotruś jest przesłodki, ale i rezolutny. Nina najwyraźniej chce już być dorosła, ale pewnie keszcze nie jest tak do końca... Aż mnie zdziwiło, że rodzice nic nie powiedizeli na to, że się spotyka z cłopakiem, któego wyrzucili ze szkoły...ale zapewne o tym była dalsza część dyskusji przy obiedzie(swoją drogą, faktycznie dziwne, tak wcześnie jesć ten oboad... ale iść później spać, drogi panie Robercie, to też nie jest takie zupełnie normalne, a wiec... xD) Co do uwag, niestety jest sporo błędów interpunkcyjnych, czasem też trochę dziwnie formułujesz zdania, no i jak na mój gust zdecydowanie za mało opisów, choć może się to zmieni w rozdziałach. Jednak ogólnie zainteresowałeś mnie na tyle, że będe czekać na I rozdział :) Zapraszam do mnie, zapiski-condawiramurs.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńChciałem by ta rodzina była naturalna, typowa, taka polska. Zazwyczaj w opowiadaniach blogowych panuje taki zwyczaj idealizowania i jak ktoś przedstawia rodzinkę, to gdy sobie "kochaniują", jedzą śniadanko, mama smaży naleśniki czy omlety, a tata czyta gazetę... ja nie chciałem tego tak "amerykanizować" ani ulepszać, ujednolicać. Chciałem by każdy członek rodziny, w tym także dzieci, piec i kot mieli swoje niepowtarzalne charaktery, kłócili się, godzili, bawili z sobą, bili się (niestety tak jest w życiu, takie są często relacje rodzeństwa, i nie ma też idealnych małżeństw bez spięć i choćby drobnych sprzeczek). Życie to życie, nie można się w nim ciągle uśmiechać, a to opowiadanie miało być życiowe.
UsuńNie powiedzieli nic, że spotyka się z chłopakiem, którego wyrzucili ze szkoły, bo nie każdego kogo wywalają ze szkoły można nazwać typkiem niebezpiecznym, czy kryminalistą. Mogli go wywalić za pyskówki i frekwencje. Ja też bym siedemnastolatce nie zabraniał, wolałbym zaufać, wiedzieć jak jest i że ona z kimś takim jest, niż by się spotykała w sekrecie. Bezpieczniej jest takiego zaprosić do domu, na grilla, pogadać z nim i ewentualnie spłoszyć, niżeli udawać, że się nie wie, że córka się z takim przyjaźni, albo co gorsza naprawdę czegoś takiego nie wiedzieć. Robert jako dziecko też sam nie był aniołkiem, ale o tym będzie później, zresztą Patryk (ten wywalony ze szkoły), także jeszcze się pojawi w opowiadaniu.
Robert pracował w nocy, więc nic dziwnego, że musiał odespać. On ogólnie bardzo dużo pracuje i w domu w sumie tylko jada i sypia, ewentualnie rozstawia dzieci po kątach i niekiedy pomaga w lekcjach, ale o tym też będzie później. Robert nie jest jakimś super mężem i ojcem, jest taki zwyczajny? Ja bym go nazwał "przeciętny czterdziestoletni Kowalski" xD.
Tak, tak, ta nieszczęsna interpunkcja. Jak kiedyś znajdziesz czas, to możesz mi wypunktować kilka takich błędów i wytłumaczyć dlaczego stawia się przecinek w tym i w tym miejscu, to może wtedy, na takich przykładach dotyczących typowo zdań wyjętych z mojego opowiadania coś zrozumiem i lepiej zapamiętam.
Kiedy dziwnie formułuje zdania? W dialogach? Jeśli tak, to już tłumaczę, że chciałem by po prostu brzmiały naturalnie i ludzie nie zawsze posługują się poprawną polszczyzną w rozmowie, dzieci zwłaszcza.
Opisów w tym opowiadaniu będzie niewiele, stawiam tylko i wyłącznie na konkrety i to co jest konieczne. Trochę więcej opisów się pojawia dopiero, gdy pojawi się policjantka, której przydzielą sprawę tej rodziny.
Prolog świetny, przyciąga uwagę. Rodzina ta jest trochę jak każda inna ale wyróżnia ją jedna ważna rzecz, jest to miłość i wsparcie. Robert jest dobrym ojcem ale myślę że powinien częściej przebywać w domu. Natomiast Anka jest chyba trochę zazdrosna o Ninę mówiąc że Robert ją faworyzuje. Piotruś natomiast to mały szczęśliwy chłopiec. Wielu rzeczy nie rozumie ale jest bystry. Zastanawia mnie kto odejdzie z tej rodziny i jak to wpłynie na rodzinę.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, Anna jest zazdrosna o Ninę.
Usuń"Nina nie czekała też na to aż brunetka" - przed "aż" powinien być przecinek
OdpowiedzUsuń"przypilnuje dzieciaków" - przypilnuję
Takie małe potknięcia, ale nie zwracają za bardzo uwagi :) Co do prologu to ciekawi mnie kto "odpadnie" z całej rodziny, ale wydaje mi się, że to będzie Nina albo Anka. Bo Anka jest zazdrosna o Ninę. A potem Robert mógłby mieć wyrzuty sumienia, że może faktycznie faworyzował Ninę i tak dalej. Najbardziej spodobała mi się postać Piotrusia. Taki mały, kochany chłopiec :) Mam nadzieję, że to nie on odejdzie, bo się naprawdę wkurzę! Lecę czytać rozdziały :)
P.S. Dziękuję za wszystkie uwagi dotyczące naszych postów, wszystkie dokładnie czytamy :) Po zakończeniu całej historii mamy w planach dodać wszystkie szczegóły i poprawki. I na pewno weźmiemy pod uwagę kilka pana uwag. Bo gdyby się nad tym głębiej zastanowić, kilka wątków nie trzyma się kupy :)
Pozdrawiamy!
http://klatwa-blizniakow.blogspot.com/
Widzę Piotruś zdobywa coraz większą rzeszę fanów, ciekawe czy pozostanie tak do samego końca.
UsuńNie na "pan" błagam was ;)
hahhhaa, Piotruś jest mistrzem xd W ogóle jak już tworzysz dziecięce postacie to są fenomenalne ;p Jej... najgorsze, wymyślanie prezentu. Ja tam zawsze mam z tym ogromny problem. ;d
OdpowiedzUsuńRobert jest ojcem Niny? Czy tylko ojczymem? Bo zastanowiły mnie słowa Anki, że to ona jest jego córką. Ale to by wyjaśniało, czemu Nina nie krępowała się latać przy nim w samym ręczniku. Jakby był jej ojcem, to pewnie nie weszłaby taka nieubrana.
Robert jest tylko ojczymem.
UsuńA mnie się wydaje, że właśnie powinno być odwrotnie, że córka nie powinna krępować się ojca, ale już obcego człowieka raczej by wypadało się krępować.
Zaglądając do tego z twoich blogów, bo postanowiłam nadrabiać od tego co ma najmniej rozdziałów, zastanawiałam się co mnie tutaj spotka i spotkałam zmęczonego faceta, który mimo wszystko nie tylko zerka na dzieci, ale też szuka prezentu dla swojej pasierbicy. Piękny gest i z życia wiem, że nie każdy ojczym jest zdolny do takich poświęceń. Zastanawiam się jednak czy to poświęcenie Roberta nie jest podszyte jakimiś nieczystymi intencjami i brudnymi machlojkami łóżkowymi z nastolatką. Sama Nina się go zupełnie nie krępuje, co jest albo dziwne, bo wygląda tak jakby chciała go zarwać, albo właśnie bardzo normalne, bo po prostu traktuje go jak ojca i jest otwarta i nie ma skrępowania przed facetem, który np wielokrotnie mył jej włosy gdy była młodsza i siedziała nago we wannie. Tutaj jak sam widzisz autorze można się doszukiwać różnych relacji między bohaterami, zarówno tych dobrych jak i złych, a znając już trochę twoją twórczość, wydaje mi się, że prawda będzie leżała gdzieś po środku.
OdpowiedzUsuńOczywiście jest też reszta dzieci i tu bardzo wyróżnili się - zazdrosna o Ninę Anka, oraz mały, pocieszny, sepleniący Piotruś. Pokochałam to dziecko niemal od pierwszych słów jakie wypowiedział. Majka póki co jest mi obojętna.
Sylwia i jej niechęć do gotowania. Skąd ja to znam? A no tak! Mam podobnie. Mimo wszystko jednak robi co musi i jakoś tę rodzinę się stara wykarmić. Szacun jej za to, bo to jednak nie jest obiad dla trzech czy czterech osób, a dla szóstki.
Patryk z irokezem. Super, że rodzice tacy tolerancyjni. Niby przeciwni, niby niechętni, a jednak... kierują się widać zasadą, że przyjaciół za swoich dzieci wybrać nie mogą, i że ingerować też za bardzo w ich pierwsze miłostki im nie wolno. Wyrażają swoje zdanie, są szczerzy w osądach według siebie, ale to jednak wybór dzieciaków a nie ich z kim się będą lizać za płotem xD
Cieszę się, że zachowanie Niny względem Roberta można rozumieć różnie i z dwóch stron je odczytywać.
UsuńLizać za płotem... Boże, jakie ty masz znowuż brudne myśli.
O Rety jak to wciąga!
OdpowiedzUsuńTo znaczy Witaj :) ale już Cię dziś witałam, więc witaj tutaj. Na początku bałam się, że nie ogarnę kto jest kimś, ale teraz rozumiem, że Majka, Anka i Piotruś są z pierwszego związku Roberta a Nina to córka Sylwi.
Piotruś jest rozmiękczający po prostu i jedyne co mi tu nie pasowało to "- nieprwda" z ust ojca bo tak raczej odpowiadają male dzieci, ale on biedak jest tak zmęczony, ze wszystko mu wybaczam. W ogóle jego tez pokochalam całym sercem i nie mogę się doczekać kiedy znowu bede mogla usiasc do dalszego ciągu. Pewnie jutro bo dzis juz spac mi sie chce, a piszesz tak, ze chce chłonąć każdą literkę i każdą najmniejszą informację.
To na razie :) wrócę niedługo :)
Nie, nie ogarniasz kto jest kim. Anka jest z pierwszego związku Roberta, Nina i Majka z pierwszych związków Sylwii (mają innego ojca), Piotruś jest wspólny.
UsuńKurcze, wpadłam, mówię, a sprawdzę prolog i cholerka! Zakochałam się!
OdpowiedzUsuńa tym co mnie urzekło, albo tym który mnie urzekł jest Piotruś i jego zdrobnienia! Zakochałam się :D Totalnie!
Piszesz świetnie, lekko, dużo dialogów, co uwielbiam, a czyta się migiem, i chce się jeszcze!
Więc idę dalej ;)
Pozdrawiam!
xl-ka.blog.pl
grangervelsnape.blog.pl
No, Piotruś ma specyficzną wymowę. Sepleni maluszek.
UsuńCzytam drugi raz i drugi raz myślę, że lubię te rodzinę. Jest zwyczajna, nie wyidealizowana, mają swoje problemy, humory, nie jest idealnie i to daje taki "swojski" klimat.
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się absolutnie to, że Robert musiał wkładać jakiś wysiłek w to, żeby nie patrzeć na Ninę. Bądź co bądź, to jednak dziecko, dlatego mnie to trochę odstraszyło. I wkurzają mnie faceci pracujący po nocach! Są potem nie do życia jak Robert albo w ogóle zaraz wracają do pracy, no cholera człowieka bierze. Mam do niego jednak mimo wszystko dobre podejście, wydaje mi się być sympatyczny, jednak nastraszyłeś mnie, że nie do końca będzie, więc lepiej się o nim nie wypowiadam, tylko czekam na rozwój.
Nastraszyłem? Ojojoj. Przepraszam, nie chciałem.
UsuńChciałem natomiast, by w opowiadaniu było tak "swojsko".