wtorek, 27 września 2016

Rozdział 17 – Nie w ten sposób


I powiedz mi
Czy wciąż go kochasz?
Gdy wiesz, że nic nie jest tak jak chcesz
I nie będzie już jak chcesz by było?
Pyskaty – Czy

Dariusz Iwanicki, po wejściu do mieszkania, poczuł się jakby stał się uczestnikiem taniego, słabego, niskobudżetowego horroru. Od razu poznał buty Niny, pozostawione w korytarzu, choć niepokoił go fakt, iż były zaplamione od czegoś, co do złudzenia przypominało krew. Wszedł głębiej, aż do pokoju, gdzie na stole powitał go kubek kawy. Czekoladowe cappuccino także należało do ulubionych jego żony. Wystraszył się. Tak naprawdę to od lat się tak nie obawiał, choć przecież każdego dnia mógł umrzeć, a w ostatnich martwił się także o życie Niny.
Iwan podszedł bliżej, ale dokonał tego na paluszkach. Posuwał się w stronę bujanego fotela, który lekko się kołysał. W końcu chwycił za jego oparcie oburącz i odwrócił. Dziewczyna siedząca w fotelu pisnęła, ale to on wystraszył się bardziej. Nawet odskoczył do tyłu.
Nina? – nie dowierzał.
Nastolatka miała na sobie męską polówkę należącą do Roberta i stare spodnie dresowe, wyglądające na nieprane od co najmniej dwóch tygodni. Wyjmowała słuchawki z uszu, ale nie przestawała przy tym wpatrywać się w swojego męża. Zauważył bliznę na jej twarzy, choć w mieszkaniu panował półmrok.
Cześć – odezwała się w taki sposób, jakby nic się nie stało.
Żyjesz? – nadal w to nie wierzył. W pewnym momencie nawet pomyślał, że sam przeszedł na stronę umarlaków, a ona po niego wyszła, by zaprowadzić go przed oblicze sądu ostatecznego. – Boże, żyjesz! – uświadomił sobie w końcu, a łzy popłynęły z jego oczu. Zdecydował się pochylić i wziąć ją w objęcia, by móc poczuć ciepło jej ciała, niesystematyczny oddech, usłyszeć znajome bicie serca.
Wtedy przerwał mu dzwonek, a Nina poprosiła jedynie o to, by nie mówił, że ona u niego jest. Przystał na tę prośbę i spławił Klaudię, ale zaraz po tym wysunął pufę spod stołu i zasiadł dokładnie naprzeciw żony. Nie zadawał pytań, ale pomimo tego oczekiwał odpowiedzi. Ona sama mówiła, niepytana.
Darek patrzył z przerażeniem i niedowierzaniem na kobietę, którą zdecydował się poślubić. Nie widział już w niej tamtej Niny, którą pokochał. Nagle wydała mu się kimś obcym, złym, do cna wyrachowanym.
Co nic nie mówisz? – zapytała w końcu, gdy on starał się otrząsnąć od napływu tych wszystkich informacji odnośnie jej zniknięcia i tak długiej nieobecności.
Podniósł tyłek z pufy i pod wpływem emocji zamiarował smagnąć dłonią o jeden policzek nastolatki. Ta jednak usiłowała się uchylić, przez co uderzenie spadło w okolice głowy i ucha.
Tyle wystarczy czy mam może powiedzieć coś jeszcze? – zapytał ostro, w chwili, gdy ona przerażona jego zachowaniem, chwyciła się za miejsce, w którym poczuła ból. – Wszyscy cię szukali! – uświadomił jej to głośnym wrzaskiem, a potem wstał z pufy i zaczął przechadzać się po pomieszczeniu.
Zrobiłam to dla nas! Poza tym przypadkiem na to wpadłam! – wykrzykiwała na swoją obronę. – Darek, to szansa dla ciebie na to, by przeżyć!
Zaniemówił. Ona wstała i podeszła do niego, chwyciła za dłonie, a gdy je zabrał i wcisnął do kieszeni dżinsów, to zdecydowała się położyć swoje ręce na jego ramionach.
Zdenerwowałeś się. Miałeś do tego prawo. Nawet cię rozumiem.
Ty nic nie rozumiesz, głupia cipo! – Złapał ją i energicznie potrząsnął. – Rozwaliłaś życie swoim bliskim!
Gówno, a nie bliscy. Dzieciaki myślały, że mnie zabiły i nic z tym nie zrobiły! Nawet nikogo nie wezwały!
Robert się martwił! Wiesz jak on cię szukał!? Wszędzie cię szukał. – Puścił ją i poczuł jak opada z sił. Wsparł się o parapet, odwracając do niej tyłem i ukrył twarz w jednej dłoni. – Czemu nie odezwałaś się wcześniej?
Już mówiłam.
To powiesz jeszcze raz – warknął, pochwycił za jej rękę i siłą usadził ponownie w bujanym fotelu. – Jeszcze raz i od początku – rozkazał.
Ała! Nie zachowuj się jak pieprzony glina!
Wolę to niż jak zakłamana suka!
Zrobiłam to dla nas! Mój pomysł miał ci się spodobać!
Masz pecha, bo go, kurwa, nie kupiłem. A teraz mów od początku jak było, bo ci za moment tak przypierdolę, że się nie podniesiesz!
Zrobiła urażoną minę i zacisnęła usta w wąską kreskę. W ten sposób starała się powstrzymać od płaczu.
Dzieciaki uszkodziły twój skuter, miałaś wypadek – przypomniał. – Wypadek przy domku działkowym dziadków.
Tak, potem się tam doczłapałam, a oni mnie zamknęli. Telefon padł. Nie mogłam się z nikim w żaden sposób skontaktować.
Okay, ale co było dalej?
Karmili mnie. Dowozili jedzenie, wrzucali oknem przez kraty. Piotrek sobie ubzdurał, że to taka kara za to, że ja uszkodziłam raz jego rower i przez to miał skręconą kostkę.
Zatłukłbym bachora – syknął, siadając ponownie naprzeciw Niny. – W końcu jednak się wydostałaś, ale nie wróciłaś – stwierdził.
Tak. Z początku nawet chciałam, ale miałam dużo na głowie.
Co miałaś? Dużo na głowie? – nie dowierzał. W żałosny sposób się zaśmiał. – Gdzie jest twój motocykl? Ten w garażu nie jest twój.
To dłuższa historia.
Mów!
Ten w garażu jest Anki. Zazdrościła, że Robert kupił mi taki prezent i postanowiła sama zdobyć pieniądze na taki kaprys.
W jaki sposób? – spytał, marszcząc czoło i nieco niepokojąc się odpowiedzi.
W najprostszy z możliwych.
Przeszukiwałem twój dom – wyznał w końcu. – Kwas foliowy w łazience nie był twój, prawda?
Był – odpowiedziała szybko i bez zawahania.
Jesteś...
Nie. Brałam na wszelki wypadek, gdyby nam się udało.
Nie było cię, a on znikał – przypomniał sobie. – W pewnym momencie tabletek było mniej niż wcześniej.
Wiem.
Ania jest w ciąży?
Była – odpowiedziała po zerknięciu na zegarek.
Jak to była!? Co wyście zrobiły!? – Nagle wstał z siedzenia.
Niczego nie rozumiesz! – Także wstała, by nie być od niego gorsza i choć w połowie móc mu dorównywać. – Anka sprzedałaby to dziecko. Znaczy... nawet nie sprzedała. Chciała je oddać w dobre ręce.
I? – Szturchnął nią po raz kolejny.
Urodziłoby się z downem! – wykrzyknęła w końcu. – Norbert zrobił badania. Wykonałyśmy aborcje.
Norbert? – Usiadł z wrażenia i zaczął od mocnego nabierania powietrza. – Twój wujek? Brat Roberta?
Tak. Anka zaszantażowała go nagraniem jak tłucze żonę. Gdyby to się wydało, to... straciłby stanowisko ordynatora. Ale aborcje wykonał ktoś inny. Dlatego potrzebowałam kasy, więc sprzedałam skuter.
Cudnie – skomentował. – Zajebiście, po prostu. I potem wpadłaś na pomysł z żądaniem okupu?
Byłoby na twoją operacje, porządne leczenia. Moglibyśmy kupić dawce i...
I się zamknij. Błagam cię, nie mów do mnie nic więcej – poprosił ze łzami w oczach. – Po prostu milcz. Nawet sobie nie wyobrażasz co przeżywała twoja matka. Oni się prawie rozwodzą, Nina – uświadomił ją. – Ty nie zniszczyłaś tylko nas. Ty zniszczyłaś całą rodzinę. Wiesz ile to, kurwa, osób? Mam w dupie czy miałaś dobre, czy jakieś inne intencje.
Oczywiście, że dobre! – wykrzyknęła na własną obronę.
Nie mów – powtórzył się i wstał. Chwycił ją za ramię i naprowadził na korytarz.
Co ty robisz? – zdziwiła się, oglądając za siebie.
Odstawiam cię tam gdzie twoje miejsce, do domu.
Oszalałeś!?
Ani trochę. Ubierasz buty czy idziesz na bosaka? – zapytał.
Nie wykonała żadnego ruchu w stronę obuwia, więc bez niego wyprowadził ją na dwór, a następnie do furtki domu Malickich. To Robert im otworzył. Jego wzrok był przerażony, a w pewnym sensie, w tych drobnych iskierkach, także szczęśliwy.
Przyprowadzam zgubę – odezwał się Iwan, nim mężczyzna zdążył cokolwiek z siebie wykrztusić. Odepchnął Malickiego na bok i ruszył przodem, w stronę drzwi wejściowych.
Gdzie była!? – krzyknął Robert do pleców Iwana.
Przyszła do mnie – odpowiedział zgodnie z prawdą i puścił Ninę przodem.
Jak to przyszła? – zapytał. – Co się stało? – dopytywał, jednocześnie biorąc nastolatkę w objęcia, a potem oddalił od siebie, oparł o komodę na buty i zaczął oglądać z każdej możliwej strony, czy oby na pewno jest cała.
Miała połamane paznokcie, kilka zadrapań i nie miała nawet skarpetek na nogach, ale jeśliby pominąć to, to była cała, zdrowa i nic nie zdawało się zagrażać jej życiu ani bezpieczeństwu.
Nina się porwała – wyznał Iwan w chwili, gdy Sylwia stanęła w progu oddzielającym przedpokój od salonu.
Jak to się porwała? – zapytała brunetka przerywanym głosem. Była w szoku i miała takie poczucie, jakby za moment miała omdleć.
Coś ty zrobiła!? – krzyknął Malicki i w tamtej chwili ręka poszła mu właściwie sama, a potem drugi raz, także jakby samoczynnie.
Przestań! – wrzasnęła Sylwia i znalazła w sobie tyle siły, by pochwycić męża za nadgarstek.
Dlaczego? – przemówił Darek. – Niech ją leje. Mnie to nawet rąk szkoda – przyznał i ruszył w kierunku schodów. – Dzieciaki! Zejdźcie na dół! Wasza siostra wróciła! – wykrzykiwał na cały dom.
Robert oddalił się o kilka kroków i oparł o lustro szafy z rozsuwanymi drzwiami. Sylwia natomiast przystanęła przy Ninie i zaczęła ją przytulać. Nastolatka płakała, czuła jak jej policzek pulsuje i zdaje się ciągle rosnąć, a przy tym krew toczyła się z jej nosa i wpadała do ust.
Ja cię zatłukę i nawet matka ci nie pomoże – zagroził brunet, ledwo przy tym otwierając usta. Zaczął zaciskać w pięść i otwierać dłoń, która bolała go jak jeszcze nigdy dotąd. Spojrzał w podłogę i poczuł dziwną obawę, że to jeszcze nie wszystko.
Miał rację, bo Iwan miał jeszcze dla niego kilka rewelacji. Zaczął od wypadku na skuterze, jednocześnie chwytając Majkę za warkocz, a Piotra za kilka loków, które zdobiły jego głowę, by czasami nigdzie nie pouciekali. Skończywszy na ślubie i na tym, że nie pozwoli na to, by więcej bił jego żony. Pominął jedynie Annę, jej sponsoring, ciąże i aborcję, uważając, że najpierw musi sprawdzić jak ma się ta dziewczyna, a dopiero potem będzie mógł powiedzieć cokolwiek jej rodzicom.
Zrobiłeś co do ciebie należało. Wkurzyłeś się, rozumiem, ale...
Jak to żoną? – zapytała Sylwia cicho.
Powiedziałeś, że nasza córka jest twoją żoną – wtrącił się Robert. – Ona nawet nie ma osiemnastu lat.
Do sakramentu nie trzeba pełnoletności – odpowiedział.
Iwan podszedł do Niny i wyszarpnął ją z ramion matki, ale uczynił to najbardziej delikatnie jak tylko było można.
Idź się umyj, doprowadź do jakiegoś porządku – polecił słabo.
Przez chwilę go słuchała, podążała przed nim, ale gdy wypuścił jej ramię z uścisku, to odwróciła się i uderzyła pięścią o jego klatkę piersiową. Pierwszy zdawał się być lekkim ciosem, takim na próbę. Kolejne były już mocniejsze, bardziej zdecydowane.
Nienawidzę cię! Nienawidzę! Jak mogłeś!? – wrzeszczała, a on usiłował ją powstrzymać.
Wpadła w taką furię, że nie potrafił sobie poradzić, bo co z tego, że trzymał ją za ręce, jak ona wciąż miała możliwość kopać nogami, a on przez to tracił czujność i zwalniał uścisk. Nawet się nie spodziewał, że szesnastolatka może mieć tyle siły.
Sylwia patrzyła na rozgrywającą się scenę z niedowierzaniem i przerażeniem wymalowanym na twarzy. W końcu to Robert zdecydował się ruszyć Iwanowi z pomocą. Złapał Ninę od tyłu za ramiona i starał się ją obezwładnić, nie tylko po to, by nie uczyniła jemu lub Darkowi krzywdy, ale przede wszystkim dlatego, by nie zrobiła jej sobie. Podkuliła kolana i zderzyła się nimi z podłogą, ciągnąc mężczyznę za sobą. Usiadł więc na podłodze i przyciągnął ją możliwie jak najbliżej, dociskając do własnej klatki piersiowej.
Uspokój się – powiedział zmęczonym głosem, bo ona wciąż kopała nogami, starając się dosięgnąć nimi choćby piszczele lub stopy Iwana. – Proszę cię, uspokój się – szepnął błagalnie. – Zrobisz sobie krzywdę. Słyszysz mnie? – podpytywał. – Jestem przy tobie, nic się nie stanie. Wszystko będzie dobrze – zapewniał siląc się na spokojny ton. Jednocześnie dawał Iwanowi znak głową, by poszedł do salonu. Spodziewał się iż mężczyzna sam domyśli się o co chodzi, ale ponieważ nic takiego nie następowało, to w końcu zdecydował się wydać polecenie. – Niech, że ktoś z was zadzwoni po lekarza. Jej trzeba dać coś na uspokojenie.
Sylwia spojrzała na przestraszone, równie mocno co ona sama, dzieci. Chciała spełnić polecenie męża, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Za dużo się stało i doprawdy nie mieściło się to w jej głowie. To Darek wykonał krok w stronę telefonu domowego, bo nie miał przy sobie komórki. Nie za bardzo wiedząc gdzie ma dzwonić, zdecydował się zatelefonować na pogotowie.