I
powiedz mi
Czy
wciąż go kochasz?
Gdy
wiesz, że nic nie jest tak jak chcesz
I
nie będzie już jak chcesz by było?
Pyskaty
– Czy
Dariusz
Iwanicki, po wejściu do mieszkania, poczuł się jakby stał się
uczestnikiem taniego, słabego, niskobudżetowego horroru. Od razu
poznał buty Niny, pozostawione w korytarzu, choć niepokoił go
fakt, iż były zaplamione od czegoś, co do złudzenia przypominało
krew. Wszedł głębiej, aż do pokoju, gdzie na stole powitał go
kubek kawy. Czekoladowe cappuccino także należało do ulubionych
jego żony. Wystraszył się. Tak naprawdę to od lat się tak nie
obawiał, choć przecież każdego dnia mógł umrzeć, a w ostatnich
martwił się także o życie Niny.
Iwan
podszedł bliżej, ale dokonał tego na paluszkach. Posuwał się w
stronę bujanego fotela, który lekko się kołysał. W końcu
chwycił za jego oparcie oburącz i odwrócił. Dziewczyna siedząca
w fotelu pisnęła, ale to on wystraszył się bardziej. Nawet
odskoczył do tyłu.
– Nina?
– nie dowierzał.
Nastolatka
miała na sobie męską polówkę należącą do Roberta i stare
spodnie dresowe, wyglądające na nieprane od co najmniej dwóch
tygodni. Wyjmowała słuchawki z uszu, ale nie przestawała przy tym
wpatrywać się w swojego męża. Zauważył bliznę na jej twarzy,
choć w mieszkaniu panował półmrok.
– Cześć
– odezwała się w taki sposób, jakby nic się nie stało.
– Żyjesz?
– nadal w to nie wierzył. W pewnym momencie nawet pomyślał, że
sam przeszedł na stronę umarlaków, a ona po niego wyszła, by
zaprowadzić go przed oblicze sądu ostatecznego. – Boże, żyjesz!
– uświadomił sobie w końcu, a łzy popłynęły z jego oczu.
Zdecydował się pochylić i wziąć ją w objęcia, by móc poczuć
ciepło jej ciała, niesystematyczny oddech, usłyszeć znajome bicie
serca.
Wtedy
przerwał mu dzwonek, a Nina poprosiła jedynie o to, by nie mówił,
że ona u niego jest. Przystał na tę prośbę i spławił Klaudię,
ale zaraz po tym wysunął pufę spod stołu i zasiadł dokładnie
naprzeciw żony. Nie zadawał pytań, ale pomimo tego oczekiwał
odpowiedzi. Ona sama mówiła, niepytana.
Darek
patrzył z przerażeniem i niedowierzaniem na kobietę, którą
zdecydował się poślubić. Nie widział już w niej tamtej Niny,
którą pokochał. Nagle wydała mu się kimś obcym, złym, do cna
wyrachowanym.
– Co
nic nie mówisz? – zapytała w końcu, gdy on starał się
otrząsnąć od napływu tych wszystkich informacji odnośnie jej
zniknięcia i tak długiej nieobecności.
Podniósł
tyłek z pufy i pod wpływem emocji zamiarował smagnąć dłonią o
jeden policzek nastolatki. Ta jednak usiłowała się uchylić, przez
co uderzenie spadło w okolice głowy i ucha.
– Tyle
wystarczy czy mam może powiedzieć coś jeszcze? – zapytał ostro,
w chwili, gdy ona przerażona jego zachowaniem, chwyciła się za
miejsce, w którym poczuła ból. – Wszyscy cię szukali! –
uświadomił jej to głośnym wrzaskiem, a potem wstał z pufy i
zaczął przechadzać się po pomieszczeniu.
– Zrobiłam
to dla nas! Poza tym przypadkiem na to wpadłam! – wykrzykiwała na
swoją obronę. – Darek, to szansa dla ciebie na to, by przeżyć!
Zaniemówił.
Ona wstała i podeszła do niego, chwyciła za dłonie, a gdy je
zabrał i wcisnął do kieszeni dżinsów, to zdecydowała się
położyć swoje ręce na jego ramionach.
– Zdenerwowałeś
się. Miałeś do tego prawo. Nawet cię rozumiem.
– Ty
nic nie rozumiesz, głupia cipo! – Złapał ją i energicznie
potrząsnął. – Rozwaliłaś życie swoim bliskim!
– Gówno,
a nie bliscy. Dzieciaki myślały, że mnie zabiły i nic z tym nie
zrobiły! Nawet nikogo nie wezwały!
– Robert
się martwił! Wiesz jak on cię szukał!? Wszędzie cię szukał. –
Puścił ją i poczuł jak opada z sił. Wsparł się o parapet,
odwracając do niej tyłem i ukrył twarz w jednej dłoni. – Czemu
nie odezwałaś się wcześniej?
– Już
mówiłam.
– To
powiesz jeszcze raz – warknął, pochwycił za jej rękę i siłą
usadził ponownie w bujanym fotelu. – Jeszcze raz i od początku –
rozkazał.
– Ała!
Nie zachowuj się jak pieprzony glina!
– Wolę
to niż jak zakłamana suka!
– Zrobiłam
to dla nas! Mój pomysł miał ci się spodobać!
– Masz
pecha, bo go, kurwa, nie kupiłem. A teraz mów od początku jak
było, bo ci za moment tak przypierdolę, że się nie podniesiesz!
Zrobiła
urażoną minę i zacisnęła usta w wąską kreskę. W ten sposób
starała się powstrzymać od płaczu.
– Dzieciaki
uszkodziły twój skuter, miałaś wypadek – przypomniał. –
Wypadek przy domku działkowym dziadków.
– Tak,
potem się tam doczłapałam, a oni mnie zamknęli. Telefon padł.
Nie mogłam się z nikim w żaden sposób skontaktować.
– Okay,
ale co było dalej?
– Karmili
mnie. Dowozili jedzenie, wrzucali oknem przez kraty. Piotrek sobie
ubzdurał, że to taka kara za to, że ja uszkodziłam raz jego rower
i przez to miał skręconą kostkę.
– Zatłukłbym
bachora – syknął, siadając ponownie naprzeciw Niny. – W końcu
jednak się wydostałaś, ale nie wróciłaś – stwierdził.
– Tak.
Z początku nawet chciałam, ale miałam dużo na głowie.
– Co
miałaś? Dużo na głowie? – nie dowierzał. W żałosny sposób
się zaśmiał. – Gdzie jest twój motocykl? Ten w garażu nie jest
twój.
– To
dłuższa historia.
– Mów!
– Ten
w garażu jest Anki. Zazdrościła, że Robert kupił mi taki prezent
i postanowiła sama zdobyć pieniądze na taki kaprys.
– W
jaki sposób? – spytał, marszcząc czoło i nieco niepokojąc się
odpowiedzi.
– W
najprostszy z możliwych.
– Przeszukiwałem
twój dom – wyznał w końcu. – Kwas foliowy w łazience nie był
twój, prawda?
– Był
– odpowiedziała szybko i bez zawahania.
– Jesteś...
– Nie.
Brałam na wszelki wypadek, gdyby nam się udało.
– Nie
było cię, a on znikał – przypomniał sobie. – W pewnym
momencie tabletek było mniej niż wcześniej.
– Wiem.
– Ania
jest w ciąży?
– Była
– odpowiedziała po zerknięciu na zegarek.
– Jak
to była!? Co wyście zrobiły!? – Nagle wstał z siedzenia.
– Niczego
nie rozumiesz! – Także wstała, by nie być od niego gorsza i choć
w połowie móc mu dorównywać. – Anka sprzedałaby to dziecko.
Znaczy... nawet nie sprzedała. Chciała je oddać w dobre ręce.
– I?
– Szturchnął nią po raz kolejny.
– Urodziłoby
się z downem! – wykrzyknęła w końcu. – Norbert zrobił
badania. Wykonałyśmy aborcje.
– Norbert?
– Usiadł z wrażenia i zaczął od mocnego nabierania powietrza. –
Twój wujek? Brat Roberta?
– Tak.
Anka zaszantażowała go nagraniem jak tłucze żonę. Gdyby to się
wydało, to... straciłby stanowisko ordynatora. Ale aborcje wykonał
ktoś inny. Dlatego potrzebowałam kasy, więc sprzedałam skuter.
– Cudnie
– skomentował. – Zajebiście, po prostu. I potem wpadłaś na
pomysł z żądaniem okupu?
– Byłoby
na twoją operacje, porządne leczenia. Moglibyśmy kupić dawce i...
– I
się zamknij. Błagam cię, nie mów do mnie nic więcej – poprosił
ze łzami w oczach. – Po prostu milcz. Nawet sobie nie wyobrażasz
co przeżywała twoja matka. Oni się prawie rozwodzą, Nina –
uświadomił ją. – Ty nie zniszczyłaś tylko nas. Ty zniszczyłaś
całą rodzinę. Wiesz ile to, kurwa, osób? Mam w dupie czy miałaś
dobre, czy jakieś inne intencje.
– Oczywiście,
że dobre! – wykrzyknęła na własną obronę.
– Nie
mów – powtórzył się i wstał. Chwycił ją za ramię i
naprowadził na korytarz.
– Co
ty robisz? – zdziwiła się, oglądając za siebie.
– Odstawiam
cię tam gdzie twoje miejsce, do domu.
– Oszalałeś!?
– Ani
trochę. Ubierasz buty czy idziesz na bosaka? – zapytał.
Nie
wykonała żadnego ruchu w stronę obuwia, więc bez niego
wyprowadził ją na dwór, a następnie do furtki domu Malickich. To
Robert im otworzył. Jego wzrok był przerażony, a w pewnym sensie,
w tych drobnych iskierkach, także szczęśliwy.
– Przyprowadzam
zgubę – odezwał się Iwan, nim mężczyzna zdążył cokolwiek z
siebie wykrztusić. Odepchnął Malickiego na bok i ruszył przodem,
w stronę drzwi wejściowych.
– Gdzie
była!? – krzyknął Robert do pleców Iwana.
– Przyszła
do mnie – odpowiedział zgodnie z prawdą i puścił Ninę przodem.
– Jak
to przyszła? – zapytał. – Co się stało? – dopytywał,
jednocześnie biorąc nastolatkę w objęcia, a potem oddalił od
siebie, oparł o komodę na buty i zaczął oglądać z każdej
możliwej strony, czy oby na pewno jest cała.
Miała
połamane paznokcie, kilka zadrapań i nie miała nawet skarpetek na
nogach, ale jeśliby pominąć to, to była cała, zdrowa i nic nie
zdawało się zagrażać jej życiu ani bezpieczeństwu.
– Nina
się porwała – wyznał Iwan w chwili, gdy Sylwia stanęła w progu
oddzielającym przedpokój od salonu.
– Jak
to się porwała? – zapytała brunetka przerywanym głosem. Była w
szoku i miała takie poczucie, jakby za moment miała omdleć.
– Coś
ty zrobiła!? – krzyknął Malicki i w tamtej chwili ręka poszła
mu właściwie sama, a potem drugi raz, także jakby samoczynnie.
– Przestań!
– wrzasnęła Sylwia i znalazła w sobie tyle siły, by pochwycić
męża za nadgarstek.
– Dlaczego?
– przemówił Darek. – Niech ją leje. Mnie to nawet rąk szkoda
– przyznał i ruszył w kierunku schodów. – Dzieciaki! Zejdźcie
na dół! Wasza siostra wróciła! – wykrzykiwał na cały dom.
Robert
oddalił się o kilka kroków i oparł o lustro szafy z rozsuwanymi
drzwiami. Sylwia natomiast przystanęła przy Ninie i zaczęła ją
przytulać. Nastolatka płakała, czuła jak jej policzek pulsuje i
zdaje się ciągle rosnąć, a przy tym krew toczyła się z jej nosa
i wpadała do ust.
– Ja
cię zatłukę i nawet matka ci nie pomoże – zagroził brunet,
ledwo przy tym otwierając usta. Zaczął zaciskać w pięść i
otwierać dłoń, która bolała go jak jeszcze nigdy dotąd.
Spojrzał w podłogę i poczuł dziwną obawę, że to jeszcze nie
wszystko.
Miał
rację, bo Iwan miał jeszcze dla niego kilka rewelacji. Zaczął od
wypadku na skuterze, jednocześnie chwytając Majkę za warkocz, a
Piotra za kilka loków, które zdobiły jego głowę, by czasami
nigdzie nie pouciekali. Skończywszy na ślubie i na tym, że nie
pozwoli na to, by więcej bił jego żony. Pominął jedynie Annę,
jej sponsoring, ciąże i aborcję, uważając, że najpierw musi
sprawdzić jak ma się ta dziewczyna, a dopiero potem będzie mógł
powiedzieć cokolwiek jej rodzicom.
– Zrobiłeś
co do ciebie należało. Wkurzyłeś się, rozumiem, ale...
– Jak
to żoną? – zapytała Sylwia cicho.
– Powiedziałeś,
że nasza córka jest twoją żoną – wtrącił się Robert. –
Ona nawet nie ma osiemnastu lat.
– Do
sakramentu nie trzeba pełnoletności – odpowiedział.
Iwan
podszedł do Niny i wyszarpnął ją z ramion matki, ale uczynił to
najbardziej delikatnie jak tylko było można.
– Idź
się umyj, doprowadź do jakiegoś porządku – polecił słabo.
Przez
chwilę go słuchała, podążała przed nim, ale gdy wypuścił jej
ramię z uścisku, to odwróciła się i uderzyła pięścią o jego
klatkę piersiową. Pierwszy zdawał się być lekkim ciosem, takim
na próbę. Kolejne były już mocniejsze, bardziej zdecydowane.
– Nienawidzę
cię! Nienawidzę! Jak mogłeś!? – wrzeszczała, a on usiłował
ją powstrzymać.
Wpadła
w taką furię, że nie potrafił sobie poradzić, bo co z tego, że
trzymał ją za ręce, jak ona wciąż miała możliwość kopać
nogami, a on przez to tracił czujność i zwalniał uścisk. Nawet
się nie spodziewał, że szesnastolatka może mieć tyle siły.
Sylwia
patrzyła na rozgrywającą się scenę z niedowierzaniem i
przerażeniem wymalowanym na twarzy. W końcu to Robert zdecydował
się ruszyć Iwanowi z pomocą. Złapał Ninę od tyłu za ramiona i
starał się ją obezwładnić, nie tylko po to, by nie uczyniła
jemu lub Darkowi krzywdy, ale przede wszystkim dlatego, by nie
zrobiła jej sobie. Podkuliła kolana i zderzyła się nimi z
podłogą, ciągnąc mężczyznę za sobą. Usiadł więc na podłodze
i przyciągnął ją możliwie jak najbliżej, dociskając do własnej
klatki piersiowej.
– Uspokój
się – powiedział zmęczonym głosem, bo ona wciąż kopała
nogami, starając się dosięgnąć nimi choćby piszczele lub stopy
Iwana. – Proszę cię, uspokój się – szepnął błagalnie. –
Zrobisz sobie krzywdę. Słyszysz mnie? – podpytywał. – Jestem
przy tobie, nic się nie stanie. Wszystko będzie dobrze –
zapewniał siląc się na spokojny ton. Jednocześnie dawał Iwanowi
znak głową, by poszedł do salonu. Spodziewał się iż mężczyzna
sam domyśli się o co chodzi, ale ponieważ nic takiego nie
następowało, to w końcu zdecydował się wydać polecenie. –
Niech, że ktoś z was zadzwoni po lekarza. Jej trzeba dać coś na
uspokojenie.
Sylwia
spojrzała na przestraszone, równie mocno co ona sama, dzieci.
Chciała spełnić polecenie męża, ale nogi odmówiły jej
posłuszeństwa. Za dużo się stało i doprawdy nie mieściło się
to w jej głowie. To Darek wykonał krok w stronę telefonu domowego,
bo nie miał przy sobie komórki. Nie za bardzo wiedząc gdzie ma
dzwonić, zdecydował się zatelefonować na pogotowie.